piątek, 25 września 2015

Rozdział 31

Laura

Po tym, co wczoraj zobaczyłam czułam się jeszcze gorzej. Jak ja teraz mam siedzieć w jednej klasie z osobą, która mnie tak zraniła. Na szczęście wiem, że nie rozpłaczę się, bo moje ciało już wyczerpało limit wody na łzy. Muszę być silna. Przecież takie jest życie. Wiem, że to co się stało, to się nie od stanie, ale przykre są takie wspomnienia. Dziś już nie chce znać McKine'a i wystąpię o zmianę klasy. Tak chyba będzie najrozsądniej. Nie chcę się kłócić. Rozmawiałam o tym z dziewczynami. I tak nie chodzimy do jednej klasy, więc to żadna różnica dla mnie. Jest mi trochę szkoda Ross'a, bo teraz nie będzie miał już kim gadać i nie obronię go już, lecz taka jest konieczność. Zawsze mogę pogadać z nim na korytarzu. Tak. Teraz trzeba się ogarnąć i do szkoły. Już prawie wszystko spakowałam. Właściwie zrobiła to moja gosposia, bo ja wczoraj nie byłam w stanie. Muszę dorzucić je coś do pensji od siebie. Wiem, że głupie czekoladki nie mają zbyt dużej wartości, więc nie mam nawet, co zastanawiać się nad ich kupnem. Ubrana zjadłam śniadanie. Gdy odstawiałam miskę do zlewu, zadzwonił domofon. Podeszłam i ujrzałam w małej szybce Chris'a. Co on może tu robić? Pomyślałam i kliknęłam guzik, wpuszczając go do budynku. Otworzyłam drzwi i usiadłam z powrotem przy stole w kuchni, dopijając sok.
-Cześć Lau.- przywitał mnie, gdy wszedł
-Hej Chris.- przytuliłam go lekko  i z powrotem usiadłam, a on naprzeciwko mnie
-Jak się czujesz?- spytał, a ja zrobiłam kwaśną minę
-Jakoś leci, ale niezbyt dobrze. Pewnie wiesz już wszystko od Sah.- powiedziałam, a on skinął głową
-Wiem jak to wygląda. On całował się z jakąś dziewczyną, ale to wcale tak nie było. Być może moje słowa wydadzą ci się tylko przykrywką kumpla, czy coś, ale znasz mnie, znasz też Joe'go. Po co miałby kłamać? Po co w ogóle miałby cię skrzywdzić, skoro mu na tobie zależy? Odpowiedz sobie na te pytania, a tamte wydarzenia odsłonią przed tobą nowe oblicze.- zakończył swoją przemowę
-Okay.- mruknęłam cicho
-Ja muszę już lecieć. Jadę do pracy. Mogę cię podrzucić pod szkołę, jeśli chcesz.- zaoferował
-Poczekaj tylko wezmę torbę.- odrzekłam, zgadzając się
Stanley podwiózł mnie do szkoły. Pożegnałam go i miałam już wysiadać, lecz zatrzymał mnie.
-Daj McKine'owie szansę.- rzucił
Nie odpowiedziałam nic, tylko wysiadłam i weszłam do szkoły. Teraz już kompletnie nie wiedziała, co powinnam zrobić...

Ross

Po kolacji. Przypadła moja kolej na zmywanie naczyń. Postanowiłem, że kiedy skończę, pójdę do Rydel i z nią pogadam. Tak też uczyniłem. Delikatnie zapukałem do drzwi i usłyszałem pozwolenie, abym mógł wejść. Rydel siedziała na łóżku i coś czytała.
-Hej, braciszku.- zwróciła się do mnie ciepło
-Hej, mogę ci zająć chwilkę? Chce pogadać.
-Jasne, gadaj co z tą Laurą.- usiadła na łóżku 
-Zaraz... Skąd wiesz, że chodzi o Laurę?-spytałem zdziwiony 
-Ell mi wszystko powiedział.- przyznała się
-Ech, nic mu więcej już nigdy nie powiem.- rzekłem zły
-On chciał tylko twojego dobra.-przytuliła mnie -A teraz mów o co chodzi?
-Nie jestem pewny czy Laura chciałaby mieć takiego chłopaka, jak ja. Wiesz, nie mogę ją zabrać do super eleganckiej restauracji, w jakich ona jada ani na zakupy, ponieważ mnie na to nie stać.
-Rozumiem cię. Ale myślę, że jeśli ona naprawdę będzie cię kochać, to nie będzie patrzeć na to czy jesteś bogaty, czy biedny. Jednak pamiętaj, że on kompletnie nic nie wiem o tobie. A ty o niej. Nie chcę żebyś się zawiódł.- ponownie mnie przytuliła
-A teraz idź się myć i spać.
-Dobrze, dobranoc. -potulnie poszedłem pod prysznic, a następnie poszedłem spać.



Kolejny rozdział przed Wami ;-) 
-Z kim będą rozmawiali Lynchowie?
-Kogo pozna Monic w galerii?
Jak zwykle, tego wszystkiego dowiecie się za tydzień.



niedziela, 20 września 2015

Wyniki konkursu

Same nie wiemy od czego zacząć. Na pewno jest nam bardzo przykro, ponieważ  w konkursie wzięły udział tylko 2 osoby. Termin na napisanie opowiadania nie był jakoś strasznie długi, ale też nie był nie wiadomo jaki krotki!!! 
Zastanawia nas tylko jedno. Dlaczego tak mało osób wzięło udział w naszym konkursie ?
Chyba wgl nie ma sensu dalej pisać...
Przejdźmy do wyników;
1 miejsce zajmuje ;   EmiDelly R5er        
zdobywa;
-polecenie bloga jeśli pisze przez kolejne 3 rozdziały na naszym blogu
- kolejny rozdział przed terminowo   
2 miejsce należy do;   Lauren Coolness
zdobywa
-rozdział do przodu przed terminowo
- dedykacje

Oceniając one shoty, brałyśmy pod uwagę:
-ilość błędów
-pomysłowość
-oryginalność
-estetyczność
   
A teraz zapraszamy na czytanie :

One Shot za 1 miejsce

,,Zakazana miłość pomiędzy bratem a siostrą"

Nazywam się Laura Marano, mam 19 lat. Jestem brunetką o brązowych oczach. Mieszkam sama w mieszkaniu, bo gdy tylko stałam się dorosła moja mama wyjechała z Los Angeles. Taty nie znam. Mam najlepszą przyjaciółkę o imieniu Raini. Potrafimy przegadać ze sobą całą noc i czasami jeszcze nam mało. Nie mam chłopaka. Swojego pierwszego miałam w wieku 16 lat, ale rozstaliśmy się, bo on musiał wyjechać do Kanady i już go więcej nie zobaczyłam. Więcej przygód miłosnych nie miałam, ale teraz chciałabym jakąś przeżyć. Marzę o wielkiej i prawdziwej miłości. Nie ma już co o mnie ciekawego opowiedzieć. Nie będę już się nad tym zastanawiać, bo za chwilę idę do klubu, żeby się trochę rozerwać. Nigdy tam jeszcze nie byłam, ale czemu nie mam tam pójść? Trochę szaleństwa mi nie zaszkodzi. Nie będę dużo piła. Wstałam z łóżka i ubrałam się w sukienkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone i tylko je lekko podkręciłam. Zrobiłam jeszcze makijaż i byłam gotowa. Wyszłam z mieszkania i  zamknęłam je na klucz. Dojście do klubu zajęło mi jakieś 15 minut i już przed budynkiem słychać było głośną muzykę. Pokazałam dowód osobisty ochroniarzowi i weszłam do środka. Gdy tylko to zrobiłam do moich uszu dobiegła głośna muzyka i zobaczyłam mnóstwo tańczących ludzi. Postanowiłam się czegoś napić, więc podeszłam do baru i usiadłam na wysokim krześle.
 - Co podać?- spytał barman, który był bardzo przystojny.
 - Poproszę colę.- odpowiedziałam i poczułam na swoim udzie jakiś ciepły dotyk. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jakiegoś bruneta, który się do mnie uśmiechał.
 - Hej mała.- puścił mi oczko.
 - Zabieraj ze mnie te łapy.- odparłam i próbowałam zdjąć jego rękę z mojej nogi, ale on nie ustępował.
 - Lubię takie niedostępne. Wyluzuj i choć się ze mną zabawić. Na pewno będzie cudownie. Mogę ci to obiecać.- powiedział zmysłowym głosem.
 - Odczep się ode mnie.- odparłam i po chwili już nie czułam żadnego dotyku, ani nie widziałam tego chłopaka. Spojrzałam w tył i zobaczyłam jakiegoś przystojnego blondyna, który odciągał tamtego bruneta.
 - Skoro nie chce, żebyś ją dotykał to się do niej nie dobieraj! Nie każda dziewczyna może być twoja!- powiedział groźnie blondyn.
 - Okay koleś wyluzuj trochę.- odparł nachalny brunet.
 - To teraz spadaj.- syknął mój obrońca, a tamten chłopak wycofał się. Po chwili tajemniczy blondyn spojrzał na mnie i usiadł obok.
 - Dziękuję, że mnie obroniłeś.- odezwałam się i uśmiechnęłam się.
 - Nie ma sprawy, ale nienawidzę, jak dziewczyna nie chce, żeby chłopak ją dotykał, a on nadal swoje.- przerwał na chwilę.- Tak w ogóle to jestem Ross Lynch.- powiedział i wyciągnął rękę przed siebie.
 - Laura Marano.- odparłam i uścisnęłam jego dłoń.- Miło mi cię poznać, tylko szkoda, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.
 - E tam ważne, że się spotkaliśmy.- chłopak uśmiechnął się do mnie i muszę stwierdzić, że ma ładny uśmiech i jest bardzo przystojny.- A tak w ogóle, jeśli mogę spytać, to co taka ładna dziewczyna robi w takim miejscu?- spytał, a ja zarumieniłam się lekko, że powiedział, że jestem ładna.
 - Przyszłam tutaj, żeby się trochę rozerwać, bo nudziło mi się w mieszkaniu, a ty co tutaj robisz?
 - Jestem tutaj z tego samego powodu, co ty.- uśmiechnął się do mnie.
 - To łączy nas jedna rzecz.- zaśmiałam się.
 - Chciałabyś może zatańczyć?- zapytał, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, bo przecież go nie zanam, ale skoro mnie obronił, to chyba jest miły. Co mi tam zaszkodzi jeden taniec.
 - Bardzo chętnie.- odpowiedziałam i poszliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć do szybkiej piosenki, ale zaraz zmieniła się na wolniejszą.
 - A teraz coś dla par.- odezwał się DJ, a Ross złapał mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i muszę przyznać, że było mi bardzo przyjemnie. Kiwaliśmy się w rytm muzyki, wpatrzeni w swoje oczy. Nasze ciała delikatnie się stykały, a twarze były blisko siebie. Tańczyliśmy w ciszy, a ona w ogóle mi nie przeszkadzała, bo była bardzo przyjemna. Nie wiem dlaczego, ale czuję się z Rossem, tak jakbym już znała go od dłuższego czasu, a zanamy się chwilę. Ze mną chyba jest coś nie tak, albo zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Wierzę w taką miłość, ale ona raczej mnie nie spotkała. Nie wiem, co mam o tym myśleć. W ramionach blondyna czułam się bezpiecznie i miło i nie mam pojęcia dlaczego, ale myślę, że mogę mu zaufać. Po chwili zauważyłam, że wolna piosenka już się skończyła, a my nadal tańczymy przytuleni do siebie, co wcale mi nie przeszkadzało.
 - Ross, czy ty wiesz, że piosenka już się zmieniła na szybką, a my nadal tańczymy przytuleni do siebie?- spytałam.
 - Dopiero teraz usłyszałem, bo gdy z tobą tańczyłem to czas tak jakby zatrzymał się w miejscu. Odniosłem też dziwne wrażenie, że czuję, że my nie znamy się od tych paru minut, tylko dłużej.- odparł i uśmiechnął się do mnie.
 - A wiesz, że ja myślałam o tym samym?- zaśmiałam się.
 - Naprawdę?
 - Tak i doszłam do wniosku, że czuję się przy tobie bezpieczna i chyba mogę ci zaufać.
 - Tak możesz mi całkowicie zaufać.- powiedział.- A wiesz, że my nadal tańczymy wolnego?- zaśmiał się i po chwili wypuściliśmy się z objęć. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy sobie colę do picia, bo nie chcieliśmy się upić, tylko lepiej poznać. Z napojem poszliśmy do stolika i tam bardzo dużo opowiadaliśmy o sobie. Jednak miałam rację z tym, że Ross jest miły, bo nie narzuca mi się swoim towarzystwem. Wręcz przeciwnie chcę, żeby ze mną był, bo zdążyłam już go bardzo polubić. Cały czas albo siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy, albo tańczyliśmy i razem bardzo dobrze się bawiliśmy i tak zeszło nam do 23:00.
 - Może chciałbyś pójść do mojego mieszkania?- spytałam.     - Nie, żeby coś, ale tak po prostu na kawę, albo na coś innego.- powiedziałam i zarumieniłam się.
 - Bardzo chętnie, nie mam nic przeciwko.- Ross uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy z klubu. Całą drogę do mojego mieszkania rozmawialiśmy o różnych rzeczach i czasami też się śmialiśmy. Przez ten wieczór zdążyłam się bardzo dużo o nim dowiedzieć, a on o mnie. Weszliśmy do mieszkania i poprowadziłam Rossa do kuchni.
 - Chcesz może się czegoś napić?- spytałam.
 - To co ty, mi to obojęnie.- uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest.
 - To co powiesz na kakao?
 - Okay.- odparł, więc wlałam mleko do garnuszka i zagotowałam je, żeby było cieplejsze. Do kubków wsypałam po cztery łyżeczki proszku i po chwili zalałam gorącym mlekiem. Wrzuciłam również odrobinę pianek, bo takie jest moje ulubione.
 - Proszę bardzo.- uśmiechnęłam się do blondyna i podałam mu kubek z napojem.
 - Dziękuję.- również się uśmiechnął.- Wiesz, że to jest moje ulubione kakao.
 - Tak? Nie wiedziałam, bo robiłam je pod siebie.- powiedziałam.
 - Czyli mamy kolejną rzecz, która nas łączy.- zaśmiał się, a ja również to zrobiłam i zapanowała pomiędzy nami cisza, która po raz kolejny była przyjemna. Rozkoszowałam się smakiem gorącego kakaa i czasami zerkałam na Ross'a, a on na mnie.
 - Wiesz, mam takie jedno pytanie, a właściwie to prośbę.- chłopak przerwał milczenie.- Jeśli się nie zgodzisz to zrozumiem.
 - No to pytaj.- odparłam i byłam bardzo ciekawa, o co mnie spyta.
 - No, bo ja przyjechałem tu dopiero dzisiaj i nie mam jeszcze gdzie spać, więc teraz pomyślałem o tobie. Czy zgodziłabyś się, żebym przenocował u ciebie jedną noc?- spytał, a ja zastanawiałam się nad odpowiedzią. Zgodzić się czy nie? Nie wiem, ale bardzo go polubiłam i jest miły, więc czemu nie mam mu pomóc? Zresztą gdzie on o tej porze dostanie jakieś mieksce do spania. Co mi tam. Spojrzałam na Rossa, który widać, że czekał z niecierpliwością na odpowiedż, więc nie chciałam już dłużej z nią zwlekać.
 - Możesz u mnie przenocować.- odpowiedziałam i uśmiechnąłam się do niego.
 - Naprawdę?- spytał.
 - No tak, bo gdzie indziej masz spać?- odparłam i po chwili znalazłam się w jego ramionach.
 - Dziękuję.- szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
 - Nie ma za co.- odparłam i po chwili Ross poluźnił uścisk, ale nadal stykaliśmy się klatkami i patrzyliśmy sobie w oczy i nie wiem dlaczego, ale miałam ogromną ochotę go pocałować. Co się ze mną dzieje? Znam chłopaka jeden wieczór i już chcę go pocałować? Ze mną chyba nie jest za dobrze. Moje rozterki przerwał jednak fakt, że blondyn zaczął się do mnie zbliżać. Gdy nasze twarze dzieliły już tylko milimetry, zatrzymał się i chyba zastanawiał się jaka będzie moja reakcja. Ja nie chciałam dłużej czekać aż się namyśli i delikatnie pocałowałam go. Poczułam, że się uśmiecha. Po chwili odwzajemnił mój gest. Z początku całowaliśmy się delikatnie, ale z czasem zaczęliśmy to robić coraz namiętniej. Po chwili poczułam, że zaczynamy iść i uderzyliśmy w ścianę, a Ross mnie do niej przygniótł. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie, ale zaraz zanurkowaliśmy w kolejnych pocałunkach i znowu zaczęliśmy iść, tylko tym razem weszliśmy do mojego pokoju i blondyn położył mnie na łóżku. Zaczęliśmy się rozbierać, a później przeżyłam z nim swój pierwszy raz. Nigdy tak się nie czułam i muszę przyznać, że Ross jest bardzo dobry w łożku. Zresztą to był mój pierwszy raz, więc co ja mogę widzieć? Po tym wszystkim zasnęliśmy przytuleni do siebie.
                                                        ***
Miesiąc później...
 Od tamtego wydarzenia jesteśmy razem i bardzo się kochamy. Stwierdziliśmy, że to była miłość od pierwszego wejrzenia i taka chyba jest prawda. Ross jest naprawdę bardzo miłym, kochanym chłopakiem, bez którego nie wiem, jak mogłam wcześniej żyć. To chyba był najlepszy miesiąc w moim życiu. Teraz siedzimy sobie w salonie przytuleni do siebie i oglądamy komedię romantyczną. Gdy film się skończył zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. W wejściu stała osoba, której nigdy dotąd nie poznałam, ani nie widziałam. Była to czarnowłosa dziewczyna, mniej więcej mojego wzrostu i na oko trochę starsza ode mnie.
 - Cześć Laura.- powiedziała radośnie i przytuliła się do mnie, a ja stałam jak kołek wbity w ziemię.
 - Eee... kim tym właściwie dla mnie jesteś?- spytałam.
 - O cześć Vanessa.- powiedział Ross, który przed chwilą się tu pojawił i przytulił się z nieznajomą.
 - To ty ją znasz?- zapytałam mojego chłopaka.
 - No tak, bo jest moja siostra.- odparł.
 - To ty masz siostrę? Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?- spytałam z wyrzutem.
 - Jakoś o tym zapomniałem.- powiedział.- A tak właściwie, Van co ty tutaj tobisz?- spytał czarnowłosej.
 - Jak to co? Przyjechałam odwiedzić moje rodzeństwo.- odparła i uśmiechnęła się. Czy ona powiedziała rodzeństwo, czy mi się przesłyszało? Przecież ja jej nie znam.
 - Jak to rodzeństwo?- ja i Ross zapytaliśmy równocześnie, a ona widocznie zdziwiła się.
 - Przecież my we trójkę jesteśmy rodzeństwem, to wy nie wiecie?- spytała.
 - Czyli, że ty jesteś moją siostrą, a Ross jest moim bratem?- odparłam, ale słowo ,,brat" z trudem przeszło mi przez gardło. Czyli, że ja jestem z moim bratem? To chyba jakiś żart, bo to nie może być prawda, bo my mamy inne nazwiska.
 - No tak, bo w końcu mamy tych samych rodziców.- odpowiedziała, a mi momentalnie zrobiło się ciemno przed oczami i nie wiem, co się stało dalej.
Poczułam, że ktoś mnie pocałował i ocknęłam się.
 - A nie mówiłem, że to zadziała?- Ross uśmiechnął się do Vanessy, a później o mnie, czyli to wszystko nie był sen i stało się naprawdę?- Lau wszystko dobrze?- spytał mnie z troską w głosie.
 - Tak, ale co mi się stało?- zapytałam.
 - Zemdlałaś, gdy dowiedziałaś się, że Ross jest twoim bratem.- odparła czarnowłosa.- Ale nie rób tego teraz, bo wiesz, jak ciężko cię ocucić?
 - Jak długo byłam nieprzytomna?
 - Jakieś pół godziny i w tym czasie dowiedziałem się większości prawdy.- odpowiedział Ross.
 - Jakej prawdy?- spytałam, bo chciałam się w końcu dowiedzieć, czy Ross rzeczywiście jest moim bratem.
 - Tylko już nie mdlej.- odezwała się Vanessa.
 - Okay, no więc słucham.- powiedziałam i usiadłam na kanapie.
 - No więc może zacznę od tego, że ja i Ross jesteśmy twoim rodzeństwem.- odparła niepewnie i w razie czego wyciągnęła przed siebie ręce, ale ja słuchałam jej uważnie.-My wszyscy nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, bo nikt nam o tym nie powiedział, ale nie wiem dlaczego. Mieliśmy rodziców Ellen i Marka Lynchów.
 - Mieliśmy?- przerwałam jej.
 - Nadal mamy, ale oni nie są już razem, bo tata zdradził mamę, gdy była z tobą w ciąży. Ja miałam wtedy trzy latka, a Ross rok. Nasi rodzice rozwiedli się, a tata poślubił swoją kochankę i dopiero wtedy dowiedział się, że będzie miał jeszcze jedno dziecko. Nie chcąc obarczać mamy trójką dzieci, zabrał mnie i Rossa do siebie, a ty zostałaś z mamą i dlatego masz jej nazwisko, bo po rozwodzie zmieniła je na panieńskie. Mieszkaliśmy tak nic o sobie nie wiedząc, bo wtedy przecież byliśmy jeszcze bardzo małymi dziećmi. Tata nam o tym nie powiedział. Skoro ty nie wiesz o tym, to mama też tego nie zrobiła. Ja dowiedziałam się o tym dopiero niedawno, gdy Ross już wyjechał i przypadkowo spotkał ciebie. No i tak to właśnie wygląda nasza sytuacja rodzinna.- Vanessa skończyła opowiadać, a ja nie mogłam nadal uwieżyć w to, że Ross jest moim bratem. To nie może być tak. Nie gdy ja pokochałam go jak zwykłego chłopka, a nie jak brata. Co mam teraz zrobić? Zerwać z nim czy nadal być razem? Nie mam pojęcia, bo ta cała sytuacja mnie przytłacza.
 - Dlaczego Ross nie jest do mnie podobny skoro jesteśmy rodzeństwem?- spytałam.
 - Ty i ja wyglądem jesteśmy po mamie, a Ross po tacie.- odpowiedziała Vanessa.- A tak w ogóle to dlaczego ty tak zareagowałaś na to, że Ross jest twoim bratem?- zapytała mnie moja siostra.
 - No bo my...- przerwałam i spojrzałam na blondyna, a on kiwnął głową na to, żebym powiedziała prawdę.- my jesteśmy razem.- powiedziałam i posmutniałam. Teraz już ten fakt mnie nie cieszy po tym, gdy dowiedziałam się prawdy.
 - A jak długo się znacie?
 - Miesiąc.- odparł Ross.
 - A naprawdę się kochacie?
 - Tak.- odpowiedzieliśmy wspólnie.
 - To w takim razie musicie zakończyć ten związek, bo jako brat i siostra nie możecie być razem, bo to jest zakazana miłość, czyli kazirodztwo.- powiedziała Vanessa, a my posmutnieliśmy.
 - Ale przecież mamy inne nazwiska, więc kto tam będzie wiedział, że jesteśmy rodzeństwem? Wyglądamy też inaczej.- odparłam.
 - No tak, ale tak naprawdę to ty Laura też masz na nazwisko Lynch.- odpowiedziała czarnowłosa.
 - Ale to nigdzie nie jest napisane, tak?- spytałam ze łzami w oczach, które nie wiem kiedy się pojawiły.
 - No nie jest, ale wy i tak jesteście rodzeństwem i nic już na to nie poradzicie. Niestety rodzeństwo kocha się miłością platoniczną, a nie taką pomiędzy kobietą i mężczyzną.- odparła Vanessa, ale ja już nie mogłam dłużej jej słuchać, więc wybiegłam z mieszkania z płaczem. Nie wieże, że Ross jest moim bratem i to wszystko wydało się, gdy my już naprawdę się pokochaliśmy. Gdyby cofnąć czas i gdyby Vanessa nie pojawiła się w naszym życiu wszystko byłoby dobrze i żylibyśmy w niewidzy, że jesteśmy rodzeństwem. Biegłam przez miasto, ale przez łzy prawie nic nie widziałam i po chwili usłyszałam czyjeś kroki za mną, ale nie zwalniałam. Po chwili usłyszałam, że Ross mnie woła. Dogonił mnie i stanął naprzeciwko mnie, ale ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Ujął moją twarz w dłoń i podniósł do góry, tak żebym na niego spojrzała.
 - Laura ja wiem, jak to zabrzmiało i mnie również to zraniło, ale możemy nadal być razem i udawać, że nie wiemy, że jesteśmy rodzeństwem.- mówił to przez cały czas patrząc mi w oczy.
 - Ross, ale ja nie mogę tak po prostu o tym zapomnieć.- odparłam i chciałam spuścić głowę w dół, ale nie pozwolił mi tego zrobić.
 - Laura ja też, ale możemy spróbować.
 - No nie wiem, ale przecież miłość pomiędzy bratem a siostrą jest zakazana.- powtórzyłam słowa Vanessy.
 - Tak wiem, ale możemy spróbować o tym zapomnieć, bo ja nie chcę, żebyś była moją siostrą tylko dziewczyną. Za bardzo cię kocham, żeby teraz zmienić naszą miłość na braterską. A ty chciałabyś tego?- spytał patrząc mi w oczy.
 - Nie, bo ja też bardzo cię kocham.- powiedziałam cały czas wpatrując się w jego oczy, które zawsze mnie hipnotyzowały.
 - To w takim raze zapominamy?
 - Tak, możemy spróbować, a jeśli nikt nie zatwierdzi naszego związku, to wyjedziemy stąd.
 - Dobry pomysł.- odparł Ross i pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest i niby mam z tego zrezygnować? Nigdy tego nie zrobię. Całowaliśmy się na środku chodnika, więc ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale nie obochodziło mnie to. Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy się, wpatrując się wzajemnie w oczy.
 - Kocham cię Lau.- szepnął blondyn.
 - Kocham cię Ross.- również szepnęłam i zatonęliśmy w kolejnych pocałunkach.

                                                          ***
 Trzy lata później...
 Od tametego wydarzenia prawie nic nie zmieniło się w naszym życiu, oprócz tego, że jesteśmy małżeństwem i mamy adoptowaną roczną dziewczynkę- Rosalie, bo jako rodzeństwo nie możemy mieć dzieci. Naszego związku jednak rodzice nie zatewierdzili, ale nas to nie obchodziło. Akceptuje nas tylko Vanessa, z którą naprawdę się zżyłam. Jest zarówno moją siostrą i przyjaciółką i co najlepsze zamieszkała niedaleko naszego mieszkania razem ze swoim mężem. Mi i Rossowi bardzo dobrze się układa. Prawie nigdy się nie kłócimy, a gdy to zrobimy to po godzine znów jesteśmy zgodni i śmiejemy się z tego, o co nam poszło. Mimo, że związek siostry z bratem jest zakazany, to my udajemy, że nie jesteśmy rodzieństwem. Z początku ciężko było nam się oswoić z tą rzeczą, ale pogodziłam się z tym. Moje życie wygląda tak jak chciałam i jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa.

AUTOR
EmiDelly R5er


One short za 2 miejsce :

''Inny świat''

- Laura, wszystko w porządku?- otworzyłam oczy i dotarło do mnie, że był to tylko sen. Znowu. Na szczęście, jeszcze pamiętałam kilka ważnych informacji i gwałtownie wstałam, zabierając z ławki długopis i zeszyt. Otworzyłam na pustej stronie i zaczęłam w szybkim tempie zapisywać to, co w moim mózgu momentalnie zapominałam. Odetchnęłam z ulgą, nie mając w pamięci niczego ze snu, ale posiadając całe pięć stron zapisków.

*~*

- Znowu zemdlałaś na lekcji?- Maia była nieźle zdziwiona- Nie jesteś na coś chora?
- Maika, nie masz się o co martwić. Dzięki tym omdleniom, przeżywam swoje największe marzenie. Już wiem, jak się tam dostać.- podekscytowana pokazałam kartki przyjaciółce
- Nie mam pojęcia, gdzie jest to 'tam', ale jeśli tak bardzo ci  zależy, mogę pomóc.- odparła
- Przyjdź do mnie o 20.00, to wszystko ci wytłumaczę i mi pomożesz- uśmiechnęłam się i pożegnałam.
O wyznaczonej godzinie, Mitchell wparowała do mojego domu.
- Teraz tłumacz- odezwała się
- Aby dostać się do innego świata, muszę doprowadzić się do prawie-śmierci- dziewczyna zbladła- Jeśli wszystko dobrze pójdzie, nic mi nie będzie tylko zapadnę w śpiączkę. Ty musisz tylko zrobić tak, żeby nikt tutaj nie wszedł do czasu, aż przestaniesz wyczuwać u mnie puls. Wtedy możesz dzwonić po pogotowie.
- Dobra. Jak zamierzasz się prawie-zabić?- spytała. Widziałam w jej oczach przerażenie, jednak była moją przyjaciółką i wiedziałam, że nie zawiedzie
- To akurat nie takie proste. Podetnę sobie żyły.- powiedziałam
Kilkanaście minut później, w kieszeniach spodni miałam już kilka pogniecionych kartek z najważniejszymi zapiskami, pozwalającymi wrócić. W prawej dłoni trzymałam żyletkę, gotową na cięcię.
- Pamiętaj Maia. Nic mi nie będzie, tylko trzymaj się planu- przytuliłam ją, spoglądając na jej wystraszoną minę. - To zaczynamy.
Zaczęłam nacinać skórę po wewnętrznych stronach rąk, na brzuchu i nogach. Z każdą chwilą ból był straszniejszy, a ja traciłam siły. Po ostatnim cięciu, lekko uśmiechnęłam się do dziewczyny i przed moimi oczami nastała ciemność....

*~*

Obudziłam się słysząc śpiew ptaków. Otworzyłam oczy. Nade mną były drzewa i kilka osób.
- Wszystko dobrze?- zapytał jeden z blondynów
Spojrzałam na swoje ciało, nie było śladów po żyletce.
- Udało się- szepnęłam do siebie.
- Na pewno jest okey? Gadasz do siebie. To gorzej niż z Rossem- po usłyszeniu ostatniego słowa podniosłam się z ziemi i powiedziałam:
- Czuję się nieźle. Nie uciekłam z psychiatryka, jak pewnie myślicie. Jestem Laura. Laura Marano.
- Um, to dobrze. Nazywam się Riker Lynch, to moje rodzeństwo Rydel, Rocky i Ross. Gdzie do cholery znowu jest Ross? Potrącać dziewczyny to potrafi, a przeprosić to już nie. Mówiłem, że to nadal dziecko.- Rik zaczął gadać do siebie, na co zachichotałam.
- Chodź Lau z nami. Jeśli oczywiście chcesz- zaproponowała blondyna
- Pewnie- odrzekłam i ruszyłam za rodzeństwem Lynch.
Ich dom zapierał dech w piersiach. Był ogromny, miał białe ściany i ciemny dach. Przyśnił mi się kiedyś. Weszliśmy do ogrodu, zapewne zmierzając na taras. Nie myliłam się. Budynek był mi całkiem znajomy. Na leżakach siedzieli blondyn i szatyn. Ten pierwszy, gdy nas zobaczył uciekł do środka.
- To nasz przyjaciel, Ell, chłopak Rydel- wyjaśnił Rocky.- Gdzie poniosło Rossa?
- Jak zobaczył Rik'a, to zwiał. Przyniosę tu jego truchło.- odparł i pobiegł do domu.
Po chwili wrócił z chłopakiem widocznie nie chcącym rozmawiać z rodzeństwem.
- Mógłbyś choć raz być odpowiedzialny za to, co robisz?- spytał retorycznie Rik- Potrąciłeś Laurę i nawet nie zastanawiając się, czy coś poważnego jej się nie stało, uciekłeś do domu.
- Jestem dorosły i mam prawo robić to, co chcę. Nie jesteś moim ojcem. To, że jesteś najstarszy, nie daje ci prawa aby rządzić w tym domu.
- Mam ci przypomnieć, kto w TYM domu pracuje, a kto całymi dniami nie robi nic?- starszy nieźle sie wkręcił w rozpoczynającą się kłótnię
- Wracając, co mnie obchodzi jakaś tam dziewczyna? Mogła uważać, jak chodzi!- wykrzyczał młody Lynch
- Zostawmy ich. Niedługo przestaną. Tak w ogóle, gdzie mieszkasz?- zapytała Dells
- Szczerze to nigdzie. Niedawno tutaj przyjechałam, z niczym.- wytłumaczyłam
- A twoi rodzice?- dopytywała
- Nie żyją.- mruknęłam
- Możesz zamieszkać z nami, o ile Riker się zgodzi.
- Nie mogę się wam narzucać.- oznajmiłam.
- My też zostaliśmy sami. Nasi rodzice zostawili po sobie trochę kasy. Powinniśmy się trzymać razem.- dodała
- Okey, zgadzam się- powiedziałam

*~*

Najstarszy Lynch od razu się zgodził, tłumacząc, że mogę mieć dobry wpływ na Rossa. Było mi naprawdę miło, że już pierwszego dnia w LA znalazłam dom i kilku przyjaciół.
Wieczorem, gdy już wszyscy poszli spać, dowiedziałam się od Ryd, że mój pokój znajduje się na drugim piętrze, po prawej o ile się nie mylę. Nie zapalając światła, weszłam do wskazanego pomieszczenia i prawie się o coś przewracając, od razu poszłam spać.

*~*

- Rydel! Chodź tu!- usłyszałam krzyki, ale się nimi nie przejęłam i spałam dalej.
- Czego młody?- warknęła prawdopodobnie Ryd
- Ona. Śpi. Na. Moim. Łóżku. W. Moim. Pokoju. Czy. Ty. Tego. Nie.Widzisz.?!- prawie wykrzyczał każde słowo Ross
Gdy zrozumiałam sens jego słów, otworzyłam oczy i zobaczyłam blondyna patrzącego się na mnie.
- Ja cię skądś znam- powiedział, spoglądając badawczo.
- Laura tu mieszka, idioto-przerwała mu Delly
Pamiętałam skądś tego chłopaka. Był w moich snach. Nawet na jednej z kartek, zapisanych w szkole.
- Osiemnastoletni chłopak, o włosach ułożonych w artystycznym nieładzie- zacytowałam na głos.
- Ciemnowłosa dziewczyna, o brązowych włosach, pasujących do posiadanych przez nią loków, będąca na oko w moim wieku- powiedział Ross
- Yyy... o czym wy gadacie?- zapytała Ryd- Lepiej zostawię was samych, pogadajcie sobie- wyszła, zamykając przy tym drzwi.
- Jak się tutaj znalazłaś?- usiadł na krześle, utrzymując bezpieczną odległość ode mnie.
- Najpierw ty.- odparłam
- Ledwo co pamiętam. Chyba próbowałem się powiesić.- był widocznie rozkojarzony.
- Nie pamiętam jak wyglądała Maia. Ja podcięłam sobie żyły.- byłam zszokowana
- Czyli, że my...- zaczął
- Będąc w tym świecie, zapominamy o naszym. Za niedługo, nie będziemy mogli wrócić.- dokończyłam.
- Mi się tu podoba. Nareszcie nikt nie uznaje mnie za dziwoląga, nie wyzywa, to..moje marzenie.
- Moje też. Tyle razy śniłam o Los Angeles, jako o mieście z moich marzeń, przyjaciołach i kimś podobnym do mnie- spojrzałam na blondyna
- Jeśli chcesz, możesz zobaczyć, co dzieje się teraz z tobą w 'naszym' świecie.- podszedł do biurka i wyjął jakby tablet, podając go mnie.
Dotknęłam przedmiotu, a on zaczął lekko falować, w końcu ukazując moje ciało w szpitalu, a obok płaczącą brunetkę, szepcącą ''Wróć Lau''. Wzdrygnęłam się i podałam urządzenie chłopakowi. Z ciekawości zerknęłam na to, co on tam widzi. Wyglądało to mniej więcej jak moje, tylko obok jego łóżka stał ciemnowłosy chłopak
- To Ryan, jedyny człowiek próbujący mnie tam zrozumieć.- wyjaśnił krótko.
Poczułam coś w kieszeni. Wyjęłam kilka kartek, które zaczęłam analizować.
- Nasz czas tutaj może się skończyć już niedługo. Znikniemy wtedy i z tego i z naszego świata. Musimy wybrać jeden świat. Aby istnieć w danym świecie, musimy się zabić w  drugim.- powiedziałam
- Co wybierasz?- szepnął
- W tamtym nie mam praktycznie nikogo. Tutaj mam kilkoro przyjaciół i możliwości. Chyba zostanę tutaj, a ty?
- Zrobię tak samo. Czy można jeszcze przesłać jakąś wiadomość do kogoś stamtąd?- zapytał
- Tak, ale nie można iść samemu. Musi to być ten moment, w którym zabijemy się tam. To jak, idziemy?- Ross przytaknął- Aby tam na chwilę przejść, musimy się tylko lekko uszkodzić. Proponuję jedno nacięcie żyletką.
Każde z nas pocięło sobie skórę tylko jeden, za to trochę głęboki raz. Złapaliśmy się za ręce i świat zaczął wirować

*~*

Znaleźliśmy się w sali w której byłam ja.
- Maia- potrząsnęłam dziewczyną
- Lau, dlaczego się nie budzisz tylko tutaj stoisz?- spytała szeptem
- Zostaję w tamtym świecie. Tak będzie lepiej. Nie próbuj się ze mną tam spotykać, bo to się nie uda. Poszukaj chłopaka, nazywającego się Ryan Watson. Dogadacie się.
- Znalazłaś to, czego szukałaś?- zapytała po raz kolejny
- Znalazłam Rossa, chłopaka ze snów. Ryan to jego przyjaciel. On też zostaje tam. Żegnaj Maia- powiedziałam i wbiłam niewidzialny sztylet w ciało leżące w szpitalu. Poczułam lekkie ukłucie, które trochę mnie osłabiło.
- Laura, co się dzieje?- odparł Ross
- Znikam ze świata, w którym teraz jesteśmy. Mogę zniknąć całkowicie za jakieś pięć minut.- zakomunikowałam
Chłopak wziął mnie na ręce, porozmawiał chwilę ze swoim przyjacielem i  zabił siebie w tamtym świecie tak jak ja.
Z trudem wróciliśmy do świata, w którym teraz będziemy żyć.
- Nowe życie- powiedzieliśmy, jednocześnie pijąc kakao w domu Lynchów.
Tak, nowe życie. 

AUTOR
Lauren Coolness

Dziękujemy tym osobą za wzięcie udziału w naszym konkursie i życzymy dalszych sukcesów. OS'y były o różnej tematyce, tym bardziej było nam trudniej rozstrzygnąć, którym ma wygrać. Te 2 miejsce jest prawie na równi z 1, gdyż poziom był bardzo wyrównany :)

 - Sylwia Lynch
- Ania Fanka

Rozdział 30

Laura

Gdy wróciłam od mamy i Ani, poczułam się lepiej. Odrobiłam lekcje i nauczyłam się na jutro. Napisałam do dziewczyn i umówiłyśmy się na wspólną kolację o 18:30. Zgodziłam się i właśnie kroczę do restauracji. Postanowiłam, że przejdę się. To, co powiedziała mama, bardzo mi pomogło. Ucieszył mnie również fakt powrotu do domu. Wiem, że to teraz będzie moja najlepsza decyzja. Nie chcę mieszkać sama w 4 ścianach. Sprawa nie rozwiąże się sama, ale możesz dać sobie czas. Zobaczyć, co będziesz czuć. Tak. To dało mi szansę na wewnętrzny spokój, którego od czasu kłótni z McKine'm nie mogę znaleźć. Chyba nie będę w stanie mu zaufać, jako partnerowi. Zranił mnie. Chciałabym jednak pogodzić się z nim. Nie umiałabym chyba skreślić tych wszystkich lat przyjaźni. Nie wiem czy będzie to możliwe. Muszę przestać o tym myśleć. Żeby to było takie łatwe. Poprawiłam torebkę na ramieniu. Szłam przez park. O tej porze nie było tu zbyt wielu ludzi. Nagle dostrzegłam coś, co rozbiło mnie chyba na tysiąc kawałków. Joe całował znów tę samą dziewczynę. Jak on mógł? A dziś jeszcze wyparł się wszystkiego w żywe oczy! 

Ross

Podczas przerwy, kiedy zostawiałem niektóre podręczniki w szafce, w oddali dostrzegłem Laurę.
Szybko dopakowałem resztę potrzebnym podręczników i ruszyłem w jej stronę, aby się przywitać
-Hej.-rzekłem, kiedy usiadła na parapecie
-Hejko, co tam u ciebie?- spytała
-Wszystko po staremu, ale u ciebie chyba nie jest wszystko w porządku.
-Dlaczego tak uważasz?-spytała zdziwiona
-Widzę po twojej minie, że coś nie gra.
-Zdaje ci się, wszystko jest dobrze.- wiedziałem, że kłamie
-Laura mi możesz wszystko powiedzieć, znasz mnie przecież.- zapewniłem ją
-To nic ważnego.
-Jak chcesz. Ja i tak widzę, że coś nie gra, ale dobra. Nie chcesz mówić, to nie mów.
-Wiesz co? Muszę oddać koleżance książkę, bo od niej pożyczyłam. Wybacz, ale muszę lecieć.- szybko zeszła z parapetu i pobiegła do łazienki.
Wiedziałem wtedy, że jak najszybciej chciała zakończyć tę rozmowę ze mną. Nie ufa mi jeszcze. Ale mam nadzieje, że to się wkrótce zmieni. Z taką myślą udałem się na lekcje.


I kolejny rozdział wędruje do Was :)
W kolejnym za tydzień:
-Z kim porozmawia Ross?
-Kogo Joe poprosi o pomoc w odzyskaniu Laury?

niedziela, 13 września 2015

Rozdział 29

Laura

Następnego dnia w szkole nauczyciele prawie z każdego przedmiotu pytali mnie, co bardzo mnie zdziwiło. Byłam jednak dobrze przygotowana i zgarnęłam tylko bardzo dobre oceny. Lecz nie to było takie wyjątkowe. Dziś pierwszy raz od początku semestru, przyjechałam sama do szkoły. Bez żadnej ochrony. Jedynie kierowca mnie podwiózł. Może nie jest to coś specjalnego, ale dla mnie to symboliczny dzień wolności. Znak, że matka ufa mi, skoro zgodziła się, a to bardzo mnie cieszy. Dziś nic nie zdoła popsuć humoru. Myliłam się... Wychodząc ze szkoły, McKine zaczepił mnie.
-Daj mi coś powiedzieć. To nie jest fair, że ja nie mam nic do powiedzenia. Tak się nie robi.- rzekł,a ja spojrzałam na niego zdziwiona
-Przecież już powiedziałeś. Nadal chcesz kłamać, że to nie ty?- zapytałam, a on westchnął głęboko
-O co my się kłócimy? Było tak dobrze.- powiedział smutno
-To, że okłamałeś mnie. Jestem na to zła na ciebie. Poza tym widziałam, jak całujesz się z kimś w parku. Tak szybko znalazłeś pocieszenie?- odpowiedziałam również smutno
Nie była to łatwa sytuacja. Zależało mi na brunecie, ale nie wiem, co teraz mam zrobić.
-Nie okłamałem cię. Czemu mi nie wierzysz? Lynch ci nagadał głupot? To po pierwsze. Po drugie jak nikogo nie całowałem...- przerwałam mu
-Przestań kłamać.
Pokręciłam tylko niedowierzająco głową. Co się z nami stało?
-Cześć Joe.- zignorowałam go i po prostu odeszłam
Pobiegł za mną i zatrzymał mnie.
-Ja nie kłamię. To ona mnie pocałowała. Dlaczego nigdy nie zapytasz mnie. Zawsze masz tylko swoją wizję.- wyrzucił mi
-Widziałam was. Poza tym nie kwapiłeś się za bardzo, żeby ją odepchnąć. I co teraz zmyślisz? - prychnęłam i odeszłam
-Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.- krzyknął, lecz nie zwracałam na niego uwagi
Wsiadłam do czarnego audi, a kierowca powiózł mnie do mieszkania. Po moich policzkach spłynęły łzy. Muszę koniecznie się kogoś poradzić. Zadzwonię do taty. On zawsze umiał znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji. Niestety mój rodziciel nie odebrał. Musi być w pracy lub na ważnym spotkaniu. Tata zawsze odbierał. Rzadko kiedy tego nie robił. Na przykład w sytuacjach wymienionych powyżej. Wiem do kogo mogę się udać... Pojadę do mamy!

Ross

Po szkole, kiedy odrabiałem wszystkie lekcje, usiadłem na łóżku i ponownie zacząłem myśleć o Laurze. Moje myśli ciągle wokół niej krążyły. Wiedziałem, że mi się podoba, lecz była bardzo poważna przeszkoda, którą dopiero teraz sobie uświadomiłem. Ona pochodzi z bardzo zamożnej rodziny, a ja jestem biedny. Ledwo, co z rodzeństwem wiążemy koniec z końcem. A ona ma śliczny apartament bardzo drogi, przestronny i luksusowy. Moje rozmyślenia zostały przerwane przez Ellingtona, który wszedł do pokoju położył się na łóżku i wpatrywał się we mnie.
-Co ty się tak na mnie patrzysz? -spytałem po chwili 
-Widzę, że coś cię gryzie, ale nie wiem co.
-To nie twój interes.-burknąłem na niego 
-Chodzi o tę dziewczynę? Jak jej tam było? Laura?
-Tak chodzi o Laurę, zadowolony?-spytałem 
-No i to jak.-szybko podniósł się do pozycji siedzącej -To co z tą laską?
-Nie nazywaj jej tak.- spojrzałem groźnie na niego 
-Dobra przepraszam. To co z Laurą? Nie wiesz jak do niej zagadać?-zapytał wprost
-W pewnym sensie... Jak ty powiedziałeś Rydel że, ją kochasz?-szybko zrobiłem się czerwony ze wstydu, że nie wiem jak mam wyznać ukochanej osobie, co do niej czuje.
-Ech, widać, że jesteś zielony w tych sprawach.
-Ej! Nie śmiej się!
-Dobra... Ja po prostu jej powiedziałem, zebrałem się na odwagę i to zrobiłem, i ty też musisz zrobić to, jak najszybciej, bo ktoś inny cię wyprzedzi.
-Może masz rację... 



W kolejnym rozdziale:
-Laura dokonuje przemyśleń o Joe'm, w jakiej sytuacji zostanie Joe'go?
-Jak zachowa się Laura podczas rozmowy z Rossem?
Tego wszystkiego dowiecie się za tydzień!


niedziela, 6 września 2015

Rozdział 28

Laura

Kiedy po szkole Sarah z Monic odwiedziły mnie, już nie wytrzymałam i wyznałam im całą prawdę o Joe'm. Dziewczyny były na początku złe, szczególnie Monic, ale Sah udobruchała ją i postanowiłyśmy zorganizować sobie babski wieczór. Szczerzę cieszę się, że powiedziałam im to. Boję się tylko, że McKine może być na mnie zły. Z resztą nie może, chyba? To on mnie skrzywdził i nie jesteśmy już razem, choć nie powiedziałam, że zrywam z nim, to uważam, iż tak jest.
-Hej, przestań o tym myśleć.- brunetka trąciła mnie w ramię, na co uśmiechnęłam się kwaśno
-Spróbuję...
-Tak właściwie to cię trochę nie rozumiem. Dlaczego nie powiedziałaś nam?- zapytała blondynka
-Ech...- westchnęłam
-To nie było nic poważnego. Nie chcieliśmy tego na razie mówić. Z resztą teraz i tak nasza paczka będzie do niczego...- rzekłam zrezygnowana
-Musisz się teraz zrelaksować. Dokładnie za 10 minut wpadną do nas boscy przystojniacy, którzy zrobią nam niesamowity masaż stóp.- Manson zmieniła temat, przez co wybuchłyśmy śmiechem
-Mówisz, boscy przystojniacy. Co na to Chris?- Monic zadziornie uniosła brwi
-Weź...- walnęła ja poduszką i rozpętała wojnę pomiędzy nami, która nie trwała długo, gdyż zjawili się "nasi chłopcy"
Dokładnie 3 mężczyzn na oko w wieku 25-28 lat. Przedstawili się jako Bob, Tom i John. Moimi stopami zajął się chyba najstarszy z nich-Tom. Po godzinnym masażu, rozmowach i żartach, chłopcy odebrali swoją należność i pojechali do innych klientek. My natomiast znów pogrążłyśmy się w rozmowie.
-Ktoś najwyraźniej w 100 procentach skorzystał z masażu.- zaśmiała się Sah a ja razem z nią
Monic lekko poczerwieniała, chowając komórkę do torebki. 
-On sam mi go podał. O nic nie musiałam prosić. Z resztą i tak nie zadzwonię.- tłumaczyła się blondynka
-To po co ci jego numer?- zapytała ją siostra
-Później go skasuję. W ogóle, co to jest? Jakieś przesłuchanie?- uniosła wysoko brwi, a my przewróciłyśmy oczami
-Lepiej pogadamy o blondynie, który rozbił związek naszej Jaury.- rzekła, zmieniając temat, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce
-Nie na o czym mówić. To tylko kolega z klasy.- odpowiedziałam
-Tak i pisze pod twoim portretem, że kocha cię. Co ty zrobiłaś temu biedakowi?- zażartowała Sarah i razem z Monic wybuchły śmiechem
-Ja nic... Nie chcę o tym gadać.- oświadczyłam i uspokoiły się
-Okay.- zgodziły się i dalej prowadziliśmy rozmowę, ale już o czym innym

Ross

Wstałem bardzo wcześnie. Szybko wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie, które sobie uszykowałem i pomknąłem do szkoły. Po drodze rozmyślałem o tym, co się wczoraj stało. Nadal nie mogłem pojąć, jak Joe mógł skrzywdzić taką super dziewczynę -jak Laura. Gdyby ona była moją, nigdy bym jej nie skrzywdził.
Kiedy dotarłem do szkoły akurat na pierwszą lekcje. Moje przemyślenia  na temat Laury postanowiłem odłożyć na później. Szybko zacząłem przepisywać notatkę dotyczącego dzisiejszego tematu.  Na czwartej przerwie poszedłem do swojej szafki, aby zostawić niektóre podręczniki, a za to wziąć inne, które teraz będą potrzebne mi na kolejnych lekcjach. Kończyłem się pakować, gdy nagle przy moim boku pojawiła się Laura. 
-Hej Ross.-przywitała się ze mną
-Hejka, co słychać? Jak się czujesz?-spytałem z troską 
-Już lepiej. Bardzo ci dziękuje za to, co przedwczoraj dla mnie  zrobiłeś.- uśmiechnęła się do mnie 
-Ależ to nic takiego, każdy by tak postąpił.
-Nieprawda Ross.- położyła dłoń na moim ramieniu-nie każdy by tak zrobił. Ty i ja mamy tę świadomość, że nie musiałeś tego robi, odprowadzać mnie do domu, kłaść mnie do łóżka, kiedy  zasnęłam, a ty jednak to zrobiłeś.- spojrzała mi prosto w oczy 
-Laura nie mogłem cię tam, tak zostawić...
-Wiem i bardzo ci za to dziękuję.- po tych słowach zrobiła coś ,czego bym nigdy się nie spodziewał Zarzuciła swoje ręce na moją szyję i przytuliła mnie. Byłem bardzo zszokowany, ale odwzajemniłem ten gest. Niestety tę miłą chwilę przerwał nam dzwonek na lekcje.
-To do zobaczenia potem.- rzekła i odeszła 
-Na razie.-udałem się na zajęcia, dosłownie z lekkim oszołomieniem


Przed wami kolejny rozdział
W następnym:
-Czo Joseph będzie Walczył o Laurę?

-do kogo Laura zwróci się o pomoc w rozterkach miłosny ?
-Jakich przemyśleń dokona Ross?
Tego wszystkiego dowiecie się za tydzień 
Ania Fanka & Sylwia Lynch