sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 39

Laura

Dzisiejszego ranka Sarah i Monic zrobiły mi niemałą niespodziankę. Przejechały po mnie, abyśmy razem wybrały się do szkoły. Myślę, że mają jakąś ważną sprawę i to dlatego, ale na razie o nic nie pytają. Rozmawiamy o randce blondynki.
-Zamiast mnie obgadywać, pomówmy może o Rossie?
-No właśnie- wsparła ją Sah, na co zaśmiałam się.
-Jesteś już razem?
-No coś ty!- zaprzeczyłam, a one pokiwały głowami.
-A pro po związków. Jak tam twoja sytuacja z Joe'm? Chłopak jest przygnębiony...- zaczęła Monic, a ja westchnęłam.
-To skończony temat.
-Może jednak nie. Nie złość się na nas Lau. My chcemy tylko pomóc. W szkole zobaczysz- wyjaśniła mi brunetka.
Kiedy przybyłyśmy do budynku, przyjaciółki od razu zaprowadziły mnie na parter, gdzie mieściły się szafki, które zazwyczaj należały do cheerleaderek.Spoglądałam zaciekawiona. W końcu pojawiła się jakaś dziewczyna. Kojarzę ją skądś...
-Cześć jestem Becky- przedstawiła się i uścisnęłam jej dłoń.
-Laura- uśmiechnęłam się, aby dodać jej otuchy.
-Chciałam cię przeprosić. Joe wcale mnie nie pocałował. To ja go pocałowałam, ale on  w ogólnie był mną zainteresowany. Straciłam tylko czas. A z tym zeszytem to też nie jego wina, tylko kolegów. Jeszcze raz przepraszam- rzekła bardzo zawstydzona i odeszła.
Natomiast, a ja poczułam się okropnie. Dobrze, że mam kule, bo chyba bym upadła. On mówił cały czas prawdę...

Ross

Szedłem właśnie korytarzem, kiedy na mojej drodze pojawił się Joseph. Miał wrogie spojrzenie i szedł szybkim krokiem wprost na mnie.
-Możemy pogadać?-zapytał mnie.
-Zależy o czym chcesz gadać.
-O Laurze.
-Masz ją zostawić w spokoju!- syknął. 
-To chyba raczej nie jest twój interes... 
-Nie jesteś dla niej odpowiedni.
-To nie jest twoja sprawa. Zostaw nas!- postawiłem się.
-Nie pozwolę na to, aby Laura zniszczyła sobie życie-chwycił mnie za ramiona i rzucił mną o szafki, które niedaleko stały.
Momentalnie się ogarnąłem i mu oddałem. Chłopakowi był bardzo zszokowany, rozdzielił  nas dopiero dyrektor, który nieopodal przechodził.
-Lynch do gabinetu!
Nie rozumiałem tego. To nie ja zacząłem bojkę i jeszcze przez niego oberwę. Kiedy znalazłem się w gabinecie dyrektora, srogo na mnie popatrzył.
-Co się z tobą dzieje, byłeś wzorowym uczniem-zaczął.
-Wiem, ale to nie ja zacząłem...- próbowałem się tłumaczyć.
-On został usprawiedliwiony.
-Ale...
-Codziennie będziesz zostawał po lekcjach przez dwa tygodnie- mężczyzna powiedział to głosem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobrze- spuściłem głowę.
-Ciesz się, że nic mu się nie stało. Inaczej musiałbym obniżyć ci zachowanie, co skutkowało by utratą stypendium.
-Doceniam to-wyszedłem z jego biura i poszedłem na lekcje.
Wspaniały dzień...

Laura

Ze szkoły wróciłam z dziewczynami. Podwiozły mnie i pomogły mi wejść na górę. Potem pożegnałyśmy się, a ja odgrzałam sobie obiad, który przygotowała mi gosposia. Jadłam sobie spokojnie, kiedy ktoś zadzwonił do moich drzwi. Zdziwiłam się i sprawdziłam telefon. Zero powiadomień. Wzięłam kule i powoli ruszyłam do wejścia. Uchyliłam lekko drzwi i dostrzegłam Joe'go. Stanęłam jak wryta. Mierzyliśmy się spojrzeniami.
-Hej, mogę wejść?- zapytał, a ja stałam nieruchomo.
W końcu wpuściłam go. Mieliśmy w końcu dużo do wyjaśnienia... Przeszliśmy do salonu.
-Jak się czujesz?- zadał kolejne pytanie.
-Okay- odparłam, a on pokiwał głową.
Dostałam wiadomość SMS. Wyjęłam telefon z kieszeni. Pisał jakiś nieznajomy numer. "Ross pobił dziś McKine. Spytaj go." Przeczytałam tekst kilka razy.
-Coś nie tak?- zaniepokoił się brunet i usiadł obok mnie.
-Mogę?- wyciągnął rękę, a ja podałam mu telefon.
Czułam się oszołomiona całą tą sytuacją.
-Wierzysz w to?
-A to prawda?- zapytałam, a on spuścił głowę.
-Ross cię pobił?- rzekłam z niedowierzaniem.
-To nie była bójka. W rozmowie uderzył mnie- powiedział mi.
Pokiwałam głową. To nie mógł być Ross. On nie jest taki...
-Co się zmieniło, że nagle mi wierzysz?- zagadnął.
Poczułam, jak moje policzki rumienią się.
-Pobiliście się prze zemnie?
-Tak. Nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?!- powiedział z wyrzutem.
Znalazłam się w pułapce.
-Joe...-zaczęłam- nie jesteśmy już razem. Wiem, że mogę wydać się okropna, ale spójrz na to z rezerwą. Gdybyśmy naprawdę się kochali, nie doszłoby do tego. A ja polubiłam już kogoś bardziej...- ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej.
-Bredzisz- zignorował to, co przed chwilą mu oświadczyłam.
Przysunął się blisko mnie i pocałował mnie delikatnie. Oderwałam się szybko, po czym spoliczkowałam go. Pierwszy raz w życiu to zrobiłam.
-Wyjdź stąd!- nakazałam, a McKine wyszedł bardzo szybko. Opadałam na kanapę i westchnęłam głęboko. Jak to możliwe, że wciąż pozwalam mu na takie zachowanie... Przetarłam ręką twarz i pokuśtykałam do kuchni, aby skończyć obiad. Muszę pogadać z dziewczynami.

Ross

Leżałem na swoim łóżku i pogrążałem się w myślach. Jak mogłem być taki bezmyślny. Wdałem się w bójkę i to jeszcze na ostatnim roku liceum. Mogłem mieć naganę i co gorsza, przez to utraciłbym stypendium. Całe szczęście, że jakoś to wytłumaczyłem dyrektorowi szkoły. Jeszcze Laura... jak ona się dowie, pewnie będzie bardzo zła, że się pobiłem i całkowicie zapomniałem o konsekwencjach. Postanowiłem się pouczyć na jutrzejszy dzień. Następnie zjadłem kolacje, umyłem się i położyłam się do łóżka. Wziąłem telefon ze szafki nocnej i napisałem do Laury.

"Dobranoc kochana :)"

Nie musiałem długo czekać i dostałem odpowiedź:

"Wzajemnie Ross" 

Szybko wystukałem odpowiedź.

"Idź spać bo jt nie wstaniesz"

"Dobrze już się kładę:))))))"

 Sam poczyniłem postępowania Laury i wszedłem na łóżko, przykrywszy się szczelnie kołdrą, zasnąłem.

Ross

Właśnie doszedłem do drzwi apartamentu, w którym mieszkała Laura. Wybrałem odpowiedni numer mieszkania na domofonie i czekałem aż rozbrzmi głos brunetki.
-Słucham?
-To ja Ross, wpuść mnie- powiedziałem.
Usłyszałem dźwięk charakterystyczny, że drzwi  apartamentu są otwarte. 
Wcisnąłem odpowiedni przycisk w windzie. Kiedy z niej wyszedłem Laura czekała już na mnie z otwartymi drzwiami do mieszkania.
-Hej-przywitała mnie w środku mieszkania, zarzucając ręce na szyję.
-Ja też za tobą bardzo tęskniłem.
-Daj buziaka -podciągnęła się na palcach i  cmoknęła mnie w policzek.
-Kupiłem ci owoce-rzekłem, podając jej siatkę z zakupami.
-Ross nie musisz mi nic kupować, już tyle razy ci to powtarzałam, niepotrzebnie tracisz kasę!
-Nie przesadzaj.
-Napijesz się czegoś?- zapytała.
-Soku jak masz?
-Pomarańczowy twój ulubiony-odrzekła, wyjmując go z lodówki.
Nalała dwie porcie do szklanek i mi podała.
-Jak noga?-zapytałem po chwili.
-Dobrze niedługo mam wizytę kontrolna. 
-Świetnie bardzo się cieszę.
-Jak wszystko będzie w porządku, a mam nadzieje, że tak to przestane chodzić o kulach.
-Co będziemy robić?-spytała po chwili
-Nie wiem, na co masz ochotę?
-Obejrzymy coś?
-Jasne.
Podczas oglądania Laura ogóle nie zwracała uwagi na film, wyglądała na bardzo zamyśloną po chwili chwyciłem jej dłoń, na co ona się wzdrygnęła. 
-Laura co się dzieje ?
-Nic Ross, wszystko w porządku.
-Jasne, widzę, że coś nie tak. Nie okłamuj mnie- chciałem ją przekonać, aby wyznała mi, co ją dręczy. 
-Ross daj spokój.
-Chce się dowiedzieć-zadeklarowałem.
-Ale czego?-spytała lekko zezłoszczona.
-Co tak zajmuje twoje myśli?- ponowiłem swoje pytanie.
-Nie chce o tym rozmawiać, jak będę miała ochotę to wszystko ci powiem. Spokojnie nie masz się czym martwić.-położyła dłoń na moim policzku i delikatnie go podrapała paznokciem.

Laura

Nie chciałam mówić blondynowi o sytuacji z McKine'm. Postanowiłam o tym zapomnieć, ale to nie było takie łatwe. Powinnam skupić się na czym innym.
-Może obejrzymy coś? Będę tym razem uważać- zaproponowałam, a on skinął głową.
-Ty wybierz- rzekłam.
Lynch uśmiechnął się i zaczął przeglądać propozycje. Przytuliłam się do niego, ale nie na długo, gdyż mój telefon rozdzwonił się. Oderwałam się od niego i odebrałam.
-Dzień dobry pani Marano- usłyszałam głos swojej gosposi.
-Dzień dobry.
-Chciałam panią powiadomić, że nie przyjdę jutro, a nie we wtorek, gdyż mam wizyty u lekarza. Czy nie będzie to problemem?
-Oczywiście. Dziękuję za informację.
-Dowiedzenia.- odpowiedziałam jej tym samym i rozłączyłam się.
-Kto to był?- zapytał mnie od razu Ross.
-Moja gospodyni- wyjaśniłam mu, a on pokiwał głową.
-Nieważne. Wymyśliłeś już coś na naszą pierwszą randkę?- na te słowa uśmiechnęłam się szeroko.
-To będzie niespodzianka. Nie będziesz dużo chodziła.
-No właśnie. Jutro mam kontrolę. Pójdziesz ze mną?- zapytałam go, a chłopak zgodził się.
-Tak. O której?
-15:00. Bądź u mnie.- skinął głową.
-Co powiesz na "Gniew umarłych"?- zmienił temat, a ja pokiwałam głową.
Zaczęliśmy oglądać.

Ross

Właśnie wchodziliśmy do szpitala, Laura miała dziś kontrole na tą nogę. Kiedy wyszedł lekarz i zaprosił ją do gabinetu. Pokiwałem tylko głową na znak, że tutaj zostanę i poczekam na nią aż badania dobiegną końca. 
Czekałem, czekałem, czekałem,czekałem i czekałem aż w końcu drzwi do gabinetu się otworzyły, szybko poderwałem się z krzesła, a moim oczną ukazała się brunetka z usztywniaczem na nodze.
-Teraz to będziesz nosić-spytałem, pokazując palcem na opaskę.
-Tak, ale tylko na tydzień a potem już powinna być wszystko dobrze-rzekła, obejmując mnie w tali.
-To co idziemy na ptysia?Ja stawiam-zaproponowała, kiedy wyszliśmy ze szpitala.
Wsiedliśmy do samochodu Laury. Trochę dziwnie się czuje w tej limuzynie i jeszcze prywatny kierowca.
-Poproszę do najbliższej kawiarenki-powiedziała stanowczym tonem do szofera, następnie uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w kącik ust, które po tej czynności poszły w górę. 
Już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłem pierwszy i pomogłem jej wysiąść.
-Dziękuję- rzekła i złapała mnie za rękę.
Weszliśmy nieśpiesznie i złożyliśmy zamówienie, zajęliśmy odosobniony stolik, po czym zaczęliśmy rozmowę o wszystkim i o niczym.

***godzinę potem***

Wracaliśmy do domu Laury. Bardzo się upierała, aby mnie odwieść do mojego mieszkania, mówiłem jej, że nie ma potrzeby, a ona swoje, że mnie odwiezie, żebym się nie męczył drogą powrotną. Kiedy miałem już wysiadać, dziewczyna  chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w swoją stronę.
-A coś na dowiedzenia-spytała, robiąc brewki.
-No może... nie wiem czy byłaś grzeczna?-zaśmiałem się, dotykając jej nosa swoim. 
Delikatnie ułożyłem swoje wargi na jej ustach i pocałowałem ją. Z trudem się od siebie oderwaliśmy. 
-Może wejdziesz na górę?-spytałem. 
-Nie, nie będę ci przeszkadzać. Jutro szkoła musisz się wyspać-rzekła, wypychając mnie z auta.
-Ej....-oburzyłem się-wyrzucasz mnie-spytałem, stając na chodniku.
-Tak do zobaczenia jutro, słodkich snów-pożegnała się i zamknęła drzwi do samochodu, a odjeżdżając pomachała mi. Poczekałem aż auto zniknie za krętem i wszedłem do swojej klatki, otworzyłem drzwi do mieszkania. Poszedłem do kuchni, aby się  czegoś napić. Nalałem soku do połowy szklanki i kiedy się odwróciłem w drzwiach, stała Rydel przebrana w piżamę.
-Byłeś z Laurą?-zapytała, siadając przy stole. 
-Tak, a co?
-Nic tylko się pytam-rzekła-Tak sobie myślałam, że może zaprosiłbyś ją na kolacje do nas, poznalibyśmy ją bliżej. Jeśli oczywiście chcesz ją zaprosić, ale wydaje mi się, że było by jej miło gdybyś ją do nas zaprosił- mówiła i mówiła, a ja uśmiechałem się szeroko. 
-Może masz racje. Zaproszę ją niedługo obiecuje-pocałowałem ją w policzek i poszedłem do swojego pokoju ,szybko się umyłem i poszedłem spać.



****TYDZIEŃ PÓŹNIEJ****


Ross

Szykowałem się na randkę z Laurą. Moja siostra własnie skończyła mi prasować koszulę, szybko ją założyłem i wziąłem torbę z potrzebnymi rzeczami. Ruszyłem do mieszkania dziewczyny.
Uznałem, iż najlepszym sposobem będzie to, że zrobię zakupy na kolacje i ugotuje coś w mieszkaniu brunetki. Kilka razy już gotowałem jej i bardzo chwaliła moje potrawy. Jak również było na rękę jedzenie w domu, ponieważ nigdzie nie chciała wychodzić, bo jeszcze trochę noga ją bolała.
Stałem przed drzwiami i nacisnąłem dzwonek, nie musiałem długo czekać aż pojawiła się Laura.
-Hej-przywitała się ze mną.
Wpuszczając mnie do środka, delikatnie musnęła mój policzek. Prawda jest taka, że jestem razem a jeszcze się nie całowaliśmy.
-Cześć, ale ty ślicznie wyglądasz-powiedziałem, dotykając jej policzków.
-Wzajemnie i masz wyprasowana koszule-zaśmiała się-rzadko się zdarza, żeby chłopak chodził w nie pomiętych koszulach- zauważyła.
-Oj siostra mi wyprasowała.
-Czyli jeśli ona by tego nie zrobiła, to koszula nie była by taka ładna-droczyła się ze mną, prowadząc mnie do kuchni.
-No wyprasowałbym sobie, ale wiesz nie mam w tym wprawy-przyznałem się. rozpakowując rzeczy przeze mnie kupione.
Zaśmiała się i zapytała:
-Co dziś będziesz nam gotować?
-Niespodzianka- odrzekłem.
-Dobrze, to ty gotuj, a ja na nakryje do stołu- zarządziła.
-Niech będzie- kiwnąłem głową.
Zacząłem szykować moje danie, którym będą nadziewane muszelki z mięsem mielonym i serem
-Pomoc ci w czymś ?-spytała, kiedy nakryła stół.
Przyznam, iż był bardzo ładnie nakryty. Po obu stronach stały talerze, a po bokach świece.
-Nie. Daję sobie rade trąc ser na tarce.
-Własnie widzę, może ja to zrobię, to żaden problem-rzekła, siadając po drugiej stronie blatu i wtedy  ręka mi się zemknęła  i przejechałem kostkami bo ostrych ostrzach.
Laura bardzo szybko wzięła moja dłoń i skierowała ją pod strumień zimnej wody, a sama szybko poszła do łazienki po apteczkę. Krew leciała wolno, ale pomimo to szybko moje kostki znowu były w niechcianym kolorze.
-Ross nie ruszaj się- rzekła ostro, kiedy wytarłem swoja dłoń.
-Przestań to nic takiego- zacząłem.
-Ross daj rękę!-krzyknęła.
-Proszę.
Dziewczyna oczyściła moja dłoń i zabandażowała ją.
-I gotowe. Siedź sobie a ja dokończę kolację- oznajmiła, a zaprzeczyłem ruchem głowy.
-Lau...ja to...
-Cicho-położyła mi palec na ustach-ja dokończę spokojnie- delikatnie przejechała paznokciem po mojej dolnej wardze i go zdjęła, patrząc czy nic nie mówię.
Marano szybko dokończyła potrawę i wstawiła do piekarnika. Ja w tym czasie poszedłem do łazienki, a kiedy wróciłem na stole, znajdował się tylko jeden talerz i teraz siedzieliśmy blisko siebie. Laura nakładała potrawę na talerze, ale o dziwo tylko jeden, na którym była podwójna porcja.
-Siadaj -powiedziała, szybko podszedłem i odsunąłem jej krzesło, co sprawiło ból w moich kostkach u rąk.
-Dziękuję.
-Cała przyjemność po mojej stronie -szybko usiadłem obok niej.
Lau ustawiła talerz pomierzy nami i zaczęła kroić kluskę.
-Otwórz usta-spojrzała na mnie- chcę cię nakarmić, masz zabandażowana rękę trudno ci będzie samemu jeść- wytłumaczyła mi.
-Ach...-otworzyłem usta, kiedy zblizyła widelec do moich warg i zacząłem jeść. Laura karmiła jednocześnie mnie i siebie. Po skończonym posiłku ona włożyła naczynia do zmywarki.
-Chodź obejrzymy jakiś film-pociągnęła mnie za zdrowa kończynę.
-Dobra- usiedliśmy  na kanapie i zaczęliśmy przeglądać programy, w końcu natrafiwszy na jakiś fantasy.
Co prawda niektóre postacie były przerażające. Laura oparła głowę o moje ramię.
-Chce ci się spać ?-spytałem po chwili.
-Nie- odparła, ziewając.
-Na pewno? Oczy ci się kleją- zauważyłem.
-Wcale nie -dłońmi objęła mnie w pasie, tym samym robiąc że jej głowa leżała na moim brzuchu.
Po kilkunastu minutach film dobiegł końca ściszyłem i spojrzawszy na Laurę, delikatnie posmyrałem jej policzek, a ona mocniej się do mnie przytuliła.
Postanowiłem przenieść ją na łóżko, aby było jej wygodniej. Wziąłem ją na ręce, na co dziewczyna delikatnie zamruczała. Cmoknąłem ją w policzek i położyłem na wygodnym łóżku. Sam udałem się na kanapę spać. Nie mogłem zostawić jej samej. Po chwili zasnąłem. 

Laura

Sobota. Wolny dzień. Za godzinę przychodzą dziewczyny. Umówiłam się z nimi, że przyjdą do mnie i razem pojedziemy do kina oraz na obiad. Moja noga jest już prawie zdrowa i mogę chodzić bez kul. Szyny zostały zdjęte. Czuję się lepiej bez nich. Teraz przygotowuję się. Wybrałam ubrania i poszłam się przebrać. Potem zrobiłam delikatny makijaż i zaczęłam przeglądać internet. Wtem rozbrzmiał mój domofon. Podeszłam do niego i kliknęłam guzik. Po chwili do mieszkania weszły Sarah i Monic. Jednak nie były same. Razem z nimi przyszedł Joe i Chris. Spojrzała na niej lekko rozgniewana. Wiedziały jaka jest sytuacją między mną a McKine'm.
-Chyba musicie sobie sporo wyjaśnić- powiedziała blondynka i pchnęła bruneta w moją stronę.
-Czekamy w aucie- Sah wysłała mi buziaka w powietrzu, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
Oni zaśmiali się tylko i wyszli. Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka.
-Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem cię wtedy pocałować- przemówił.
Staliśmy w sporej odległości od siebie. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
-Wiesz, trudno było mi pogodzić się z naszym rozstaniem. Byłem taki załamany. Myślałem, że uda mi się to jeszcze uratować. Postąpiłem głupio. Minie jeszcze trochę zanim wybiję sobie ciebie z głowy, ale jeśli jesteś szczęśliwa z Lynch'em, to ja też jestem szczęśliwy, bo tak robią przyjaciele, a ja chcę nim być- wyznał, a z moich oczu pociekły łzy.
Poczułam się okropnie.
-To ja powinnam cię przeprosić Joe. To ja jestem straszną przyjaciółką. Tak bardzo cię przepraszam- powiedziałam szczerze.
Mimo tego, co zaszło, nadal był moim przyjacielem. Bo przyjaciel to osoba, która nas rozumie i chce naszego dobra, a on tego chce. Po moim policzkach popłynęły kolejne łzy.
-Chodź tu- odparł i wtuliłam się w niego bardzo mocno.
-Obiecaj, że nigdy się już nie pokłócimy- poprosiłam, a on zaśmiał się, tak jak kiedyś...
-Obiecuję, jeśli ty też obiecasz.
-Obiecuję- uśmiechnęła się szeroko i znowu go przytuliłam.
Czułam się, jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar. Teraz wszystko zdało się być inne. Mam nadzieję, że Ross nie będzie zazdrosny o Joe'go. Tylko jak ja mu powiem to? Będę musiała wszystko wyjaśnić...

sobota, 5 grudnia 2015

Notatka- zakończenie bloga

Po bardzo ciężkich przemyśleniach doszłyśmy  do porozumienia, iż blog zostanie zakończony. Kolejny rozdział pojawi się przed świętami, a po nich dodamy epilog. Przykro mi, że musimy zakończyć tego bloga, ale po prostu brak weny.....Bardzo Was przepraszam... :'(
Ania Fanka & Sylwia Lynch