poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 38

Monic

Nigdy jeszcze nie spędziłam tak mało czasu w łazience na przygotowaniu, a efekt był naprawdę zadowalający. Wiem, że mogę pochwalić się wyglądem, ale muszę o to nieustannie dbać. Na dzisiejsze wyjście, jednak chcę wygląd naturalnie. Wiem, że większość chłopców lubi naturalność. Poza tym w klubie jest prawie ciemno. Zabrałam małą torebkę i wyszłam z domu. Z blondynem umówiłam się na rogu ulicy, która prowadziła do pobliskiej kawiarni. Zamówiłam taxi, więc szybko dojechałam na miejsce, gdzie już czekał na mnie. Zapłaciłam należność i wysiadłam. 
-Hej- przywitałam się z nim i pocałowałam go w policzek, a do moim nozdrzy dotarł zapach wody morskiej, który był niemalże zniewalający. 
-Hej. Pięknie wyglądasz- powiedział i objął mnie ramieniem. 
Chłopak ubrał się w czarną koszulę i ciemne jeansy. Wyglądał bardzo przystojnie. 
-Do którego klubu idziemy?- zapytałam.
-A do którego chcesz?- spytał.
Chyba nie znał się na tym za bardzo. Postanowiłam przejąć inicjatywę.
-W takim razie pójdziemy do Roco. Przyjemnie, nie ma dużego tłumu i dobra muzyka- rzekłam, a on uśmiechnął się.
-Dobrze, że dziś nie założyłaś szpilek, bo zamierzam dużo tańczyć z tobą- oznajmił, a kąciki moich ust powędrowały do góry.
Ten wieczór zapowiadał się wspaniale i taki był. Na początku było lekko sztywno, lecz z czasem się rozkręciliśmy. Riker to naprawdę dobry tancerz. Wróciliśmy późno w nocy. Rozeszliśmy się tam, gdzie się spotkaliśmy. Ten blondas jest czarujący i podoba się. Widzę, że razem możemy się świetnie bawić, a to dobra oznaka. Do tego nie całuje kiepsko, więc mogę być usatysfakcjonowana wyjściem. 

Ross
Wczesnym rankiem wyruszyłem do Laury, która z niecierpliwieniem na mnie czekała. Kiedy wszedłem do środka, Laura dała mi buziaka w policzek.
-Bałam się. że nie przyjdziesz.
-Ja bym nie przyszedł? Widzę, że ty dopiero, co wstałaś-spojrzałem na nią.
Dziewczyna była jeszcze w piżamie.
-Tak, ubieram się właśnie. Chodzenie o kulach bardzo utrudnia całe moje dotychczasowe życie. 
-Zrobić śniadanie?-spytałem.
-Jeśli ci się chce. Ja w tym czasie się ubiorę.-rzekła i ruszyła do sypialni.
-Mogę ci pomóc jeśli chcesz?-spytałem, robiąc brewki.
-Nie, dzięki- pokręciła głową i wyszła. 
Wszedłem do kuchni i się przeraziłem. W pomieszczeniu był taki bałagan. Brudne naczynia włożyłem do zmywarki, okruchy wyrzuciłem do kosza i zabrałem się za śniadanie. Usmażyłem jajecznice i zrobiłem do tego kanapki z serem sałata i pomidorem, papryka. Akurat wtedy weszła Laura, która była ubrana w miętową sukienkę.
-Ross możesz mi pomóc -zapytała, odwracając się i sugerując mi, abym zapiąłem jej zamek z tyłu sukienki.
-Widzisz, mówiłem, że będziesz potrzebować mojej pomocy-odgarnąłem jej włosy z pleców. 
Delikatnie chwyciłem jej zapięcie i zasunąłem suwak,
-I gotowe-rzekłem.
-Wow ty to potrafisz zrobić śniadanie-wydukała, siadając przy stole.
-Cieszę się, że ci się podoba.
-Kolorowo na tym talerzu-rzekła i zabrała się za jedzenie. 
 Po skończeniu włożyłem naczynia do zmywarki i udaliśmy się do salonu. 
-Wiesz, planujemy z rodzeństwem założyć konto bankowe i wziąć kredyt, aby kupić samochód- wyznałem jej.
-Tak? Jak będziecie brać kredyt to ważne, abyście przejrzeli wszystkie oferty banku- powiedziała. 
-Dzięki za radę, na pewno z niej skorzystam- uśmiechnąłem się. 

Rydel

Dziś razem z Ellem, Rockym i Alice idziemy na podwójna randkę. Bardzo się cieszę, że mój młodszy brat wreszcie sobie kogoś znalazł. Kończyłam właśnie rozczesywać włosy, kiedy do mojego pokoju wparowała Alice.
-Nie mogę uwierzyć, że idziemy we dwie na randkę-rzuciła się na moje łóżko.
-Spokojnie, trzymaj emocje na wodzy. 
-Co?-spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Nic, kiedyś coś takiego usłyszałam, ale chyba coś pokręciłam-spojrzałam na nią i zaczęłyśmy się śmiać. Do pokoju ktoś zapukał, więc od razu się opanowałyśmy, a za drzwi wyłonił się Ellington ubrany w ciemne spodnie i granatową koszule. Za nim stał Rocky ubrany w dżinsy i koszulę takiego samego koloru jak Ellingtona.
-Ależ my mamy przystojnych chłopaków-zwróciłam się do Alice.
-No, a jak! Nie macie się czego wstydzić kochane -Ellington podszedł do mnie i pocałował mnie.
-To co, idziemy? -spytał Rocky, obejmując swoją dziewczynę.
-Jasne. 
Oboje ruszyliśmy do restauracji. Na miejscu każdy zamówił jakieś danie i pogrążyliśmy się w rozmowie.  




Oto kolejny rozdział przed wami :) Przepraszamy za przerwę, ale sprawy szkolne... Wiecie niedługo "koniec semestru " i trzeba się wziąć do roboty, i popoprawiać niektóre oceny, a do tego jeszcze niedługo mamy egzaminy próbne. Sami rozumiecie :) Prosimy o szczere komentarze

W kolejnym
-Czego dowie się Laura kiedy wróci do szkoły?
- Jak zachowa się Ross w obronie ukochanej
-Jak Joseph wykorzysta sytuacje gdy Laura do niego przyjdzie?
Wszystkiego dowiecie się w kolejnym rozdziale 

wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 37

Ross

Szedłem korytarzem, poszukując Laury, chciałem zaprosić ja na randkę. Własnie w oddali dostrzegłem ją, jak delikatnie kroczyła o kulach w stronę sali od chemii. Bardzo szybko dogoniłem brunetkę.
-Hej Laura, jak noga?- zapytałem na wstępie.
-Hej- odparła lekko zmieszana.
-A z nogą już lepiej, nie boli. Muszę tylko nosić jeszcze usztywnienie- dopowiedziała, a ja uśmiechnąłem się.
Cieszyłem się, że już lepiej.
-Chyba cię lekko przestraszyłem- rzuciłem, a ona pokiwała przecząco głową.
Wiedziałem, że i tak to nieprawda. Myślę, że Laura się naprawdę miła i to bardzo.
-Wiesz tak sobie pomyślałem...- zacząłem, jednak nie było dane mi dokończyć, ponieważ obok nas pojawił się McKine.
-Cześć Laura, możemy pogadać-zwrócił się do niej, stając pomiędzy nami.
-Nie. Jestem zajęta- odrzekła szybko, jakby chciała uciec.
Stanąłem z drugiego jej boku.
-Co chciałeś Ross?- spytała mnie, a brunet wyraźnie poczerwieniał.
Był zły.
-Laura to ważne...- powiedział zdecydowanie i wtedy postanowieniem podjąć działanie.
-Ona nie chce z tobą rozmawiać -spojrzałem na niego wrogo, a on odszedł.
-Wiesz pomyślałem, że moglibyśmy razem gdzieś wyjść. Oczywiście jeśli masz ochotę- zaproponowałem, a ona uniosła lekko brwi.
-W sensie, że randka?
-No tak-rzekłem i cały się zaczerwieniłem.
-Super tylko, że ja mam nogę w niezbyt użytecznym stanie-rzekła z lekką nutką żartu.
Mimo to dostrzegłem, że to zasmuciło ją lekko.
-Spokojnie Laura, coś wymyśle- przyrzekłem i akurat doszliśmy do chemicznej.
Wpuściłem ją do sali, udałem się pod swoją i po chwili zaczęła się lekcja.

Joe

Byłem wściekły na tego Lynch'a. Zawsze, gdy chciałem porozmawiać z Laurą, zjawiał się i wszystko psuł. Z cudem zachowuję spokój, kiedy ich razem widzę. Jestem tak bardzo rozczarowany. Jak ona mogła mi to zrobić?  Przecież było tak dobrze. Nie wierzę, że dała się nabrać na te wszystkie brednie. Ale ja wiem, czuję, że nie jestem jej jeszcze obojętny. Skoro nie wierzy mi, porozmawiam z Sarah i Monic. To moja ostatnia deska ratunku. Nie gadałem z nimi od czasu mojego zerwania z Marano. Jakoś muszę sobie poradzić. Poprawiłem plecak na ramieniu i ruszyłem w kierunku sali gimnastycznej. Chris ma teraz trening, więc i Sah musi tam być. Nie myliłem się. Siedzieli razem. Podszedłem do nich. Przybiłem piątkę z chłopakami i przywitałem się z dziewczynami. Poprosiłem je o rozmowę i wyszliśmy przed szkołę.
-Co tam?- zapytała Sarah.
-Chcesz pożyczyć hajs? Podobno jesteś kasiasty.- zażartowała Monic, a ja przewróciłem oczami.
Miałem wrażenie, że szczególnie lubiła ze mnie żartować. Nie zwracałem jednak nigdy na to uwagi. Blanc tak już jest. Mimo to jest naprawdę w porządku. Z resztą Sarah też. Zaraz przekonamy się jak bardzo.
-Wiecie, że nigdy nie skrzywdziłbym Laury. To ten Lynch musiał wszystko zaplanować i nasłać na mnie Becky. Przecież i wy widzicie, że coś jest nie halo z tą historią. W końcu chyba przyjaźnimy się jeszcze- powiedziałem, a spojrzały na mnie z wyrzutem.
-To nie zmienia faktu, że całowałeś tą dziewczynę...- zaczęła brunetka, ale blondyna uspokoiła ją.
-Nie słuchaj jej. Pomożemy ci Joe, ale tylko w wyjawieniu prawdy. Nie mamy zamiaru ingerować w związek Laury. Pasuje?- zapytała i wyciągnęła rękę, a ja uścisnąłem ją.
Z resztą i tak przytuliłem je obydwie, na zaśmiały się. Ruszyliśmy do szkoły. Umówiliśmy się dziś, że po szkole obgadamy resztę.


Hejka wpadamy do was z kolejnym rozdziałem. Mamy nadzieję, że wam się spodoba. Prosimy o szczere komentarze.
A w kolejnym:
-Jak przebiegnie randka Rossa i Laury? 
- Rydelllington idą na podwójna randkę z Rolice (Rocky+Alice)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 36

Laura

Kiedy Ross wyszedł było po 20. Bardzo zaskoczył mnie swoją pomocą. Nie wiedziałam, że jest tak uczynny. Naprawdę miło spędziłam z nim ten czas. Moje myśli o nim przerwał telefon. To mój tata. 
-Cześć.- odebrałam.
-Cześć. Jak się czujesz córeczko?- usłyszałam na wstępie.
-Wszystko już w porządku tato. Po prostu skręciłam kostkę.- odrzekłam.
-A ja się martwiłem, że się połamałaś.- rzekł, na co oboje się zaśmialiśmy.
-Jesteś jeszcze w pracy?- zapytałam, słysząc jakieś szmery.
-Tak, ale zaraz wychodzę.- odpowiedział, a ja przewróciłam oczami. 
-Nie możesz tak długo pracować tato. 
-To ważny projekt kochanie.- powiedział, a ja westchnęłam. 
-Dobrze. Porozmawiamy jutro. Jesteś na pewno zmęczona. Kładź się spać. Dobranoc.- dodał.
-Dobranoc.- odparłam i rozłączyłam się.
Mój ojciec zawsze był troskliwy. 

Narrator 

-Krycie!- wrzasnął jedne z chłopaków, lecz nadaremno.
Przeciwnicy zdobyli punkt i zakończył się mecz. Wszyscy zawodnicy zjechali do kółka i podziękowali sobie. Część poszła do szatni, a część została w tym Joe i jego koledzy. Powoli odpychali się po po lodzie, pokonując kolejne metry na łyżwach. Byli już bez ochraniaczy.
-Dobry mecz Joe.- rzekł Morris, a on machnął ręką.
-Jak uderzałeś w krążek, miałem wrażenie, że wyobrażasz sobie głowę Lynch.- powiedział szatyn i zaśmiali się wszyscy oprócz McKine'a.
-Jeszcze raz wypowiesz to słowo, to nie ręczę za siebie- rzucił w jego stronę i zaczęli jechać w stronę miejsca.
-Wyluzuj- Max poklepał go plecach, co jeszcze bardziej go rozwścieczyło.
Nie wiedział dlaczego aż tak bardzo się zezłościł, ale musiał coś zrobić. Uderzył kijem mocno o lodowisko. Kij nadpękł. 
-Co ty robisz?!- wrzasnął jeden z nich.
Sprzęt był drogi.
-Tacy z was kumple? Zadowoleni jesteście z siebie? No to patrzcie. Odchodzę z drużyny.- krzyknął i zjechał szybko z boiska.
Wiedział, że jego kumple mają różne głupie pomysły, jednak z jednym przesadzili. Stracił przez nich ważną osobę. Musiał ją odzyskać. Do szatni zeszła reszta grupy. Byli zaszokowani decyzją Joe'go. 
-Jak ochłoniesz, wiesz gdzie nas szukać.- rzucił Morris, kiedy wychodził, ale zignorował ich.
Lubił hockey. Nie mógł już grać z nimi. Musiał zrobić sobie przerwę. Nie obchodziło go, że po jutrze jest ważny mecz. Sporo wart. Teraz musiał, potrzebował czegoś innego...

Ross

Martwiłem się trochę o Laurę. Prawie każdy dzień spędzała samotnie, nie wychodziła nigdzie sama. Z tego co mi ostatnio mówiła, porobiły jej się odciski na rękach od tego ciągłego chodzenia o kulach i dźwigania swojego ciężaru ciała. Laura nie chodziła do szkoły, ponieważ jak na razie boli ją noga. Kiedyś byliśmy razem na spacerze, co prawda bardzo krótkim chociaż z drugiej strony jestem bardzo szczęśliwy, że mogę dużo czasu spędzać z nią, ale na tym cierpią moje fundusze. Biorę mało godzin na dorywcze prace, tym samym mniej zarabiam. Musiałem chwycić się jakiejś roboty, bo nie będzie mnie stać, aby zabrać Laurę na randkę, naszą pierwszą. Chciałbym, aby była wyjątkową tylko  jeszcze nie wiem, jak to zrobić. Może pogadam z Rockym. Chociaż odpada, on nie był na wielu randkach. Pogadam z Ell'em. To chyba jest dobre rozwiązanie, chociaż ostatnio i tak już nadużyłem jego wiedzy na temat wyznań miłosnych. Mimo to on jest najlepszym ekspertem w tych sprawach. Był z moją siostra już na kilku randkach i na pewno ma większe doświadczenie niż ja. W mieszkaniu nie mogłem znaleźć bruneta. Zostało mi tylko jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia, a mianowicie balkon. Tak się akurat stało, że osoba której szukałem znajdowała się w tym miejscu, rozkoszując się świeżym powietrzem. 
-Siema Rat, jak tam mija ci czas?- spytałem.
-Jakoś leci, a jak u ciebie? Masz jakiś problem czy coś? -zapytał, odwracając się do mnie.
-Skąd wiedziałeś?-zapytałem zdziwiony.
-Ostatnio kiedy masz problemy, przychodzisz tylko do mnie-wyznał.
-Ooo... no szczerze to masz racje, ale to jakoś tak wychodzi, bo nie mam się kogo poradzić.-oburzyłem się.
-Ale czy ja coś mówię, że mi to przeszkadza, kiedy przychodzisz do mnie i prosisz o pomoc?
-No nie- zająknąłem się, kiedy to mówiłem,bo dopiero po jego słowach, zdałem sobie sprawę z tego, co wcześniej powiedziałem.
-To jaki masz ten problem ?-zapytał, opierając się o barierki balkonu.
-Powiedziałem Laurze, że mi się podoba. no i teraz często spędzamy czas, czyli chyba też mnie lubi w ten sposób. Chciałbym zaprosić ją na randkę.
-Wow to super-wykrzyczał, na co kilka pań, które przechodziły obok naszego balkonu, spojrzały się w naszą stronę, nie kryjąc zdziwienia.
-Nie musisz tak krzyczeć- upomniałem go.
-Sorki, ale cieszę się twoim szczęściem.
-Rozumiem ja też bardzo się cieszę, tylko teraz mam kolejny problem-rzekłem zrezygnowany.
-Co jest?
-Ona pochodzi z bogatej rodziny, a przecież jak ja ją wezmę na kolację, to nie będzie mnie stać, żeby zapłacić to, co ona sobie pomyśli? Że pokochała chłopak,który nie jest w stanie zapłacić za nią w restauracji.Gdzie reszta? Co jak zechce iść ze mną na zakupy i nie będę mógł za nią zapłacić, bo nie będzie mnie stać?
-Ech… Ross spokojnie.
-Po prostu to jest dla mnie ważne!
-Wiem, ale spokojnie. Skoro cię kocha, to zna twoją sytuację i rozumie cię.
-Laura ona nic nie wie.....znaczy wie, bo wiesz w szkole gadają, ale co oni sobie pomyślą, że bogata dziewczyna chodzi z takim chłopakiem, jak ja to będą ja wyśmiewać…- zmartwiłem się.
-Ross, musisz po prostu z nią pogadać.
Nasza rozmowę przerwała Rydel, która stanęła na balkonie mówiąc:
-Ross telefon ci dzwoni –poinformowała mnie i poszła do kuchni.
Ja niczym torpeda zerwałem się i pobiegłem do pokoju, aby sprawdzić telefon. Myślałem, że to Laura, jednak się myliłem. Numer był nieznany, szybko odebrałem.
-Słucham, tak przy telefonie, naprawdę to świetnie bardzo się cieszę, a kiedy i z ile?, dobrze będę za 30 minut.- po tych słowach rozłączyłem się.
Widać szczęście się do mnie uśmiechnęło. Prędko przebrałem się w inne ciuchy i ruszyłem do pracy. Kiedy byłem na miejscu, dowiedziałem się, że mam przenosić ciężkie pudla. Wynagrodzenie było solidne, ale praca też ciężka! Niestety kiedy brałem jedno pudło, zaciąłem sobie nadgarstek kawałkiem metalu. Szybko zabandażowałem  ranę niestarannie i pracowałem dalej. Mój wysiłek przerwał telefon. To pewnie Rydel. Dzwoni, aby spytać się, kiedy wraca. Pomyliłem się, to była Laura. Szybko odebrałem.
-Hej Laura, co jest?
-Hej Ross, co robisz?-zapytała, ale coś w jej głosie było dziwnego.
-Jestem w trochę zajęty, a co się stało?
-A nic to ci nie przeszkadzam -po tych słowach odłożyłem pudło i stanąłem wyprostowany.
-Laura słyszę, że coś nie gra. Co jest?-zapytałem całkowicie poważnie.
-Nic Ross, pa.- pożegnała mnie.
-Lau...-nie zdarzyłem zakończyć wyrazu, bo się rozłączyła.
Przeniosłem kilka kolejnych pudeł, lecz ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Miałem złe przeczucia. Poszedłem do mojego przełożonego i powiedziałem, iż nie mogę dalej pracować. On wypłacił mi 300 dolarów za moje przepracowane godziny. Wyszedłem z pracy i wróciłem do domu. Skontaktowałem się z brunetką. Teraz brzmiała już weselej, co uspokoiło mnie. Nadal, jednak zastanawiałem się, co było przyczyną jej telefony, kiedy pracowałem…

Elllo!
Wpadamy z rozdziałem numer 36. I jak wyszło nam? Piszcie szczerze w komentarzach! :)
W następnym:
-Co zrobi Rocky?
-Jak zareaguje na to Alice?
-Z kim spotka się Riker? 
-Do kogo zadzwoni Monic i po co?
Wszystkiego dowiecie się w nexcie! :)

Wiemy, że wczoraj miał urodziny, ale my dziś składamy spóźnione życzenia! Najlepszego Rocky! <3