wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 19

Ross

Do szkoły dotarłem prędzej niż zawsze, gdyż odprowadzałem Alice. Znalazła pracę w cukierni. Bowiem jest ona z zawodu cukierniczką. Trzeba przyznać, że piecze pyszne ciasta. Naprawdę ma talent. Teraz, gdy skończyła szkołę zamierza douczyć się jeszcze, zdobyć doświadczenie i otworzyć własną cukiernię. To jej marzenie. Trzymam kciuki, iż spełni się. Alice to kobieta, która na to zasługuje. Nie miała łatwego życia. Choć zawsze mówiła, że ja mam gorzej, to wiedziałem, że to nieprawda. Jej mama była chorą osobą. Chorowała na schizofrenię. Blondynka dużo wycierpiała przez to, kiedy zmarła w pewien sposób uwolniła się, ale i popadła w kolejne kłopoty. Była tylko 16, a jej jedyną rodziną była ciotka, której nie znała. To smutne, że była zdana na siebie. Miała mimo to nas, aż wyjechaliśmy... Moje rozmyślania przerwał widok Laury i Joe'ego, którzy szli pod rękę. Brunet szepnął jej coś na ucho, a ona uśmiechnęła się delikatnie, jakby zawstydzona i odszedł. Zdziwiło mnie to. Czyżby coś pomiędzy nimi? Akurat zadzwonił dzwonek. Zszedłem z parapetu i założyłem plecak na ramię. Podszedłem do niej.
-Cześć.- powiedziałem, a ona skierowała na mnie wzrok
Kątem oka dostrzegłem McKine'a, który razem z kolegami przyglądał mi się.
-Hej.- odpowiedziała i uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem gest
-Chciałbym ci jeszcze raz podziękować za te korki. Dziś zamierzam się poprawić z maty i fizyki. Ale jestem spokojny, bo rozumiem te tematy.- rzekłem wdzięczny
-Nie ma za co Ross. To taka koleżeńska pomoc.- odpowiedziała
Już miałem ją zapytać o bruneta, ale pojawił się nauczyciel i weszliśmy do klasy. Pierwszy hiszpański. Super...

Rocky

***W tym samym czasie***

Od samego poranka nurtowała mnie myśl o Alice. Wczoraj tak bardzo skupiłem się na niej, że napisałem piosenkę. To głupie, że jedna dziewczyna potrafi zrobić taki zamęt w głowie. Czemu nie mogę usiąść i spokojnie zagrać w grę. Jeszcze na dodatek Ross z nią kręci. Po prostu świetnie. Teraz już w ogóle nie zwróci na mnie uwagi. Kiedy tak siedziałem i rozmyślałem, poczułem jak ktoś dotyka mojego lewego ramienia. Odwróciłem wzroku w kierunku tej osoby. To był Riker. Akurat miałem przerwę na lunch w pracy. A jako, że "jestem" mechanikiem, siedziałem w małym pomieszczeniu, które nie należało do czystych, choć było najschludniejsze w całym warsztacie. Przełknąłem kawałek kanapki i spojrzałem na niego wyczekująco.
-Przerwa już dawno się skończyła, bro. A ty siedzisz i patrzysz się tępo w podłogę. Wszystko okay?- zapytał, a ja tylko kiwnąłem głową
-To chodź, bo przydasz się.- klepnął mnie w plecy i uśmiechnął się, po czym wyszedł
Odwzajemniłem jego gest i schowałem jedzenie do plecaka, po czym dołączyłem do chłopaków.

***

Było po 18, kiedy wraz z Riker'em wracałem z pracy. Oboje byliśmy zmęczeni. Szliśmy na pieszo. Na szczęście warsztat, w którym pracowaliśmy znajdował się niedaleko od naszego bloku. 10 minut drogi pieszo to naprawdę niedużo. Szliśmy w ciszy, jak zwykle. Nagle przed wejściem do klatki usłyszałem pytanie.
-Jesteś zazdrosny o Alice?- kompletnie mnie zamurowało
-Widzę jak na nią patrzysz. Ross nie patrzy tak na nią. Porozmawiaj z nią. Zaproś ją do kina czy coś.- powiedział, a ja kiwnąłem głową
-Tylko to nie takie proste. Nie chcę wyjść na dupka, jeśli Ross coś do niej czuje. Wiesz jaki on jest.
-No to najpierw pogadaj z Rossem.- zaproponował
-Okay.- mruknąłem, choć sam nie wierzyłem, że to zrobię
Rik był dobrym bratem i bardzo odpowiedzialnym, lecz jego rady w kwestii dziewczyny nigdy nie wyszły mi na dobre. Dlatego postanowiłem, że jakoś sam to rozwiążę. Po prostu zaproszę ją na randkę. Dziewczyna jest fair, więc jeśli pomiędzy nią a bro, jest coś na rzeczy nie zgodzi się.

***

Tak jak postanowiłem udałem się do mieszkania "naszej" przyjaciółki, gdy zjadłem obiad. Rodzeństwu powiedziałem, że idę po struny do gitary, co było prawdą. Ten instrument był moją jedyną pamiątką po rodzicach. Bardzo o niego dbam. Ustaliłem, że kupię struny, gdy wrócę od Lice. W końcu doszedłem do bloku, w który mieszkała. Budynek należał do starych, aczkolwiek ładnych. W środku było trochę gorzej, ale na początek i to dobre. Zapukałem do drzwi, gdyż nigdzie nie mogłem znaleźć dzwonka. Bardzo szybko moim oczom ukazała się postać dziewczyny.
-Siemka.- powiedziałem z uśmiechem
-Hej. Wchodź.- powiedziała wyraźnie zaskoczona
Zdjąłem trampki i przeszliśmy do salonu połączonego z kuchnią.
-Chcesz coś...- nie dokończyła, bo jej przerwałem
-Nie, dzięki. Przyszedłem pogadać.- rzekłem, czym zdziwiłem siebie i ją
Nie czułem się zbyt komfortowo, a to nigdy nie zdarzało mi się przy dziewczynach. Rocky weź się w garść!
-Aha.- mruknęła i usiadłem na fotelu, a ona na kanapie
Zapadła cisza.
-To, o czym chciałeś pogadać?- zapytała i spojrzała na mnie wyczekująco
Odwróciłem wzrok, aby poczuć się pewniej i z powrotem spojrzałem na nią, gdy zacząłem mówić.
-Przyszedłem w imieniu rodzeństwa i Ell'a zaprosić cię na obiad do nas w niedzielę.- wypaliłem i udałem uśmiech
Ona zmarszczyła czoło, analizując moje słowa. Spanikowałem. Nie to chciałem powiedzieć.
-Okay.- powiedziała, po dłuższej chwili, a ja odetchnąłem i tym razem uśmiechnąłem się szczerze
-Ja... To znaczy szedłem do sklepu muzycznego, więc postanowiłem, że przekażę ci to osobiście. Lepiej niż przez SMS, czy coś.- plątałem się w swojej wypowiedzi
Jaki wstyd...
-To miłe i wiesz, co. Nigdy nie pomyślałam, że Rocky Lynch będzie taki nieśmiały.- stwierdziła, a ja przewróciłem oczami, rozśmieszając ją
Atmosfera stała się luźniejsza.
-A jak tam w pracy?- spytała, zmieniają  temat
-Nic ciekawego. Dziś naprawialiśmy, taką naprawdę wypasioną  brykę, ale nie dano mi możliwości jazdy. A szkoda. Jak u ciebie?
-Dopiero zaczynam, więc na razie jeszcze nie pozwolono mi nic zrobić, ale na poniedziałek mam zrobić, jakiś swój popisowy deser. Głównie to stoję za ladą i sprzedaję.- odrzekła
-Wpadnę, kiedyś do ciebie. Na lunchu wyrwę się. Może zdążę.- rzekłem, dumając
-Zapraszam.- uśmiechnęła się lekko
Zapanowała cisza. Dziewczyna wstała i podeszła do szafki. Wyjęła z niej niewielkie pudełko i z powrotem usiadła na kanapę.
-Babeczkę?- zaproponowała
Uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
-Może poszłabyś ze mną na randkę?- wypaliłem, nagle, gdy jedliśmy
Alice zatrzymała się  na chwilę i spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił "Naprawdę", ale tak dobre naprawdę. Niedomierzane, nie sarkastyczne.
-Okay.


Hejka oto nowy rozdział
W kolejnym 
- Co się stanie miedzy Rydel a Ell'em ?
- Czy Ross' owi zacznie podobać się Laura?
- Gdzie Joseph zabierze Laurę?
- Kto przyjedzie do Laury w odwiedziny?
Tego wszystkiego dowiecie się już za tydzień.



5 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa ja chcę już next!! super!
    Zapraszam do mnie:
    http://r5-i-siostry-marano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny :*
    Zapraszam do mnie :)
    http://twoyounghearts-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny :*
    Zapraszam do mnie :)
    http://twoyounghearts-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń